Obserwatorzy

sobota, 17 listopada 2012

Smalec-lekarstwo.

Na przełomie 2000 roku spotkałam rosyjskiego lekarza,który spędził ponad 20 lat na Syberii.Zaprosiła mnie do niego koleżanka Ula Giedrojć, która interesowała się  ezoteryką i często organizowała spotkania z interesującymi ludżmi. mieszkałyśmy wtedy w Gdyni.
Już jakiś czas temu przeszła na drugą stronę,ale zawsze mi jej brakuje.
Sama miała bardzo ciężkie życie,ale nigdy nie odmówiła pomocy.W tym okresie byłyśmy w podobnej sytuacji materialnej i wspierałyśmy się.
Uleczko cały czas  wspominam Cię serdecznie i z miłością.
Dzięki niej poznałam wiele ciekawych i kochanych ludzi, z którymi mam cały czas kontakt.
Wracając do tego lekarza.Tematem spotkania była medycyna ludowa na Syberii.
Ludność tam mieszkająca nie miała dostępu do lekarstw, a i lekarze musieli wspomagać się  ziołami i innymi produktami naturalnymi.
Należał do nich między innymi smalec ale bez soli.Stosowano go przy przeziębieniach, smarowano klatkę piersiową i stopy, owijano wełnianym szalem,czy inną odzieżą z wełny.Zakładano skarpety oczywiście wełniane.Do tego dochodziły herbatki i nalewki.po kilku dniach delikwent był zdrowy.
Najbardziej zapamiętałam poradę ,w której opisywał proces leczenia stawów.Sam był wegetarianinem.
Co pół roku kupuję 1 kg. słoniny nie solonej, robię z niej smalec i zjadam z razowym ,pieczonym .na zakwasie ,chlebem.Zaznaczam,ze wcale nie używam wieprzowiny.
Ten doktor [nie pamiętam,jak się nazywał] tłumaczył to tym,że w żywności mamy wszystkie składniki potrzebne do zdrowego życia.Smalec,kwasy fermentacyjne z chleba i kwas solny w żołądku.tworzą maż potrzebną do dobrego funkcjonowania stawów.Coś w tym jest.Jakiś czas temu przestałam stosować smalec.Zaczęły mnie boleć stawy i nasiliły się objawy reumatyzmu, więc wróciłam do dawnej praktyki.
Zapamiętałam jeszcze jeden przepis .Pozbyć się raz na zawsze  jęczmienia na powiece.
Przez trzy dni pod rząd po przebudzeniu, jeszcze zanim umyje się żeby,przetrzeć powiekę z jęczmieniem, śliną.
Pytałam się kiedyś mojego lekarza o to.Wytłumaczył mi,że w ślinie jest  z nocy kwas solny,który leczy ten jęczmień.Nie radzę próbować tego ze zwykłym kwasem.Ten z żołądka ma inne właściwości.


Przypomniałam sobie,ten lekarz nazywał się Lipanczykow.To co nam przekazywał na swoim wykładzie ,było bardzo podobne do tego co  opisuje Włodzimierz Megre w swojej Książce ,,Anastazja".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz