Obserwatorzy

środa, 27 lutego 2013

Wspomnienia.Sladem ziół.Karbonada.

Motto dnia:    Pan stworzył z ziemi lekarstwa,a człowiek mądry nie będzie nimi gardził.



Chodziłam i chodziłam wczoraj po Gdańsku i nie mogłam się nacieszyć ,że tutaj jestem.
Trochę się zmieniło.Jedne sklepy po likwidowano, inne pootwierano,ale ogólnie bardzo dobrze orientuję się i nie błądzę,szukając na przykład jakiegoś sklepu.
Pojawiło się kilka nowych restauracji,a zniknęły naprzykład sklepy z pamiątkami. No i zauważyłan nowy zwyczaj.Naganiacze do restauracji.
Było by wszystko w porządku,ale są trochę nachalni.
Gdańsk jest teraz pusty,Pogoda była wczoraj nie najlepsza.Mżawka,mgła i wilgotno.Gdańsk jest najpiękniejszy latem,kiedy jest ciepło,słońce i gwarno.Poczekamy do lata.
Odwiedziłam kilka sklepów ziwlarskich,ale żadna rewelacja. Na Śląsku dostanę to samo.NIe warto dżwigać w podróży.
Gdy zgłodniałam wstąpiłam do restauracji Żuraw i zjadłam bardzo smaczny obiad.Była to potrawa flamandzka z wołowiny.Coś w rodzaju gulaszu.Przepis zdobyłam.


                                          Karbonada flamandzka

75 dag. mięsa bez kości,wołowe lub wieprzowe
10 dag wędzonego boczku
1 łyżka smalcu
2 łyżki mąki
1 duża szkl. piwa
trochę bulionu
2 ząbki czosnku
6 cebul
1 łyżeczka cukru
szczypta pietruszki
2 listki laurowe
1 gałązka tymianku
ocet lub czerwone win
sól, pieprz

Mięso kroimy nakawałko,tak jak na gulasz.Boczek kroimy w paseczki.Podsmażamy na rozgrzanym smalcu.Trzeba uważa ,aby boczek nie wysechł, tylko wytopił się tłuszcz. Mięso i boczek przekładamy do rondla.Na tłuszczu szklimy cebulę i czosnek,które posypujemy cukrem i układzmy na mięsie.Z resztki tłuszczu robimy zasmaszkę,ciągle mieszając, a następnie podlewamy piwem i bulionem.
Kiedy sos jest gotowy doprawiamy go pieprzem i solą ,uważając ,aby nie przesolić,że względu na boczek..Całość w rondlu polewamy sosem.Posypujemy posiekaną pietruszką i tymiankiem,Przykrywamy i wstawiamy na 2 godziny do piekarnika. Po wyłożeniu na półmisek, skrapiamy lekko octem. Do tej potrawy pasują małe marchewki lekko podsmażane.


poniedziałek, 25 lutego 2013

Słodki Gdańsk. i czekolada.

Motto dnia : Najlepiej w domu.



Tyle lat byłam poza Gdańskiem.Teraz nie poznaję tego miasta.Tyle się tu zmieniło.
Przez te sześć lat wybudowano bardzo dużo domów,
ulic i budynków użyteczności publicznej.
Jedne podobają mi się,ale są też i takie ,które nie bardzo satysfakcjonują moje gusta.
Jest takie miejsce na Zaspie,koło domu mojej córki.Był tam piękny park,gdzie ludzie chodzili na spacery.
Biegały tam dzieci.Właściciele psów mogli wyprowadzać tam swoje pupilki. Teraz stoją wysokie brzydkie domy.
Może gdy je wykończą, coś się zmieni,ale spacery można będzie uprawiać tylko między blokami.
Smutne to.
Od jutra zaczynam zwiedzać Gdańsk.Aż się boję co zastanę na mojej ukochanej Starówce.
W następnych dniach pojadę też do Sopotu i Gdyni.Mam tam dużo znajomych i chciała bym niektórych odwiedzić.
Cieszę się na te spotkania. Nie widziałam tych ludzi już ponad sześć lat.
Teraz na osłodę podam ciekawy przepis na deser.

                                                Czekoladowa terrina

                                   5 gorzkich czekolad po 100 gr.
                                   2 kostki masła
                                   15 żółtek
                                   1/2 kg. cukru pudru
                                   1 litr śmietany 30 %, albo i więcej
                                   100 gr. kakao
                                   50 ml.likieru aromatycznego

Czekoladę rozpuszczamy na parze.Pod koniec dodajemy pokrojone na kawałki masło.Żółtka ucieramy z cukrem.Śmietanę ubijamy na sztywno.Łączymy wszystkie składniki. Uzyskaną masę wkładamy do formy
wyłożonej folią spożywczą.Wstawiamy do lodówki na godzinę.
Deser wystarcza na 8 porcji.

                   

czwartek, 21 lutego 2013

Cuda na świecie dzisiaj.Pyszny klops.

Motto dnia:   Cała historia uczy,że okrzyk błędnie zwany religijnym,bywa często podnoszony przez ludzi bez wszelkiej religii,w życiu codziennym depczących elementarne zasady dobra i zła, że poczyna się z nietolerancji i prześladowania, jest bezrozumny ogłupiający, tępy, niemiłosierny.

                                                 Karol Dickens


Pobyt na tym świecie jest dla nas tymczasowy. Nauka może go przedłużyć. Nasze uczynki mogą go zniszczyć,lub wzbogacić.
Wszystko zależy od nas, naszej postawy wobec Boga i wszelkich istot na świecie.
Słuchając reportażu z Papui i Nowej Zelandii , uświadomiłam sobie , jak bardzo odeszliśmy od tego co ważne i prawdziwe , jak obrosło nasze życie w nakazy i zakazy i zostały zlikwidowane boskie prawa.
Kobieta w zasadzie światła i wykształcona,wierząca w Boga i jego przykazania opowiadała,że kilka razy zdążyło jej się , gdy wchodziła do kościoła,, przy żegnaniu się,zamiast zwyczajowej formułki, mówiła raz,dwa trzy itd.Natychmiast reflektowała się, a następnie zastanawiała , dlaczego to zrobiła.
Kiedyś ludzie zwracali uwagę na to , co się koło nich dzieje.Wszelkie niewytłumaczalne znaki próbowali wytłumaczyć i zinterpretować ich znaczenie
Ostatnio wydaża się często, co  zakrawa na cud.
Piorun w Watykanie, spadłe korony w Jarosławiu.A właśnie ; to mnie zainteresowało .Weszłam na stronę i oniemiałam słuchając interpretacji zakonnika z Jarosławia.Nie dziwię się,że coraz więcej ludzi odchodzi od kościoła.W czasie ,gdy coraz więcej ludzi cierpi biedę i braki w utrzymaniu się w życiu, zakonnicy informują , że ,,Matka Boska chce mieć złotą koronę".
Z Pisma Świętego wiemy,że Maryja matka Jezusa, była osobą kochającą,skromną, współczującą.
To stwierdzenie wywołało we mnie uczucie niesmaku i odrazy.
Odebrałam to jako arogancję i wybujałe ego zakonników.Tak nie może być.
Właśnie z kościoła powinien płynąć przykład tego , czego uczy nas Bóg.
Widziałam przepych wielu przybytków kościelnych w Rzymie i w kluczowych miastach Polski.
Zawsze drażnił mnie przepych tych miejsc. Natychmiast przypominałam sobie , ile ludzi cierpiało głód i niedostatek w tym czasie , gdy budowano te gmachy. nie interesowało to nikogo ,kto był zaangażowany w dane przedsięwzięcie. I tak jest do dzisiaj.Smutne to.

Ponieważ nic nie jest tak kojące jak coś dobrego do jedzenia,polecam pyszny klops nadający się do jedzenia na ciepło i zimno.

                                                               Pyszny Klops.

                                     400 gr.miesa  indyczego
                                     100 gr.szpinaku
                                     1 pokrojona cebula
                                     1 ząbek czosnku,posiekany
                                     1 łyżeczka posiekanej pietruszki
                                     pieprz,sól
                                     1 łyżka przecieru pomidorowego.

Mięso,szpinak,pietruszkę wymieszać blenderem.Cebulę,czosnek drobno posiekać i zeszklić na klarowanym maśle.Dodać do mięsa i dobrze wymieszać. Uformować klops,lub umiescić mięso w małych foremkach,posmarować ketczupem wymieszanym z mała ilością masła nieklarowanego.
Piec w piekarniku rozgrzanym do 200 st.C.,około30 minut. Podawać z ulubioną sałatką.


wtorek, 19 lutego 2013

Smaki dalekiego wschodu.Refleksje na temat.

Motto dnia:   Zbyt liczne argumenty, budzą zwątpienie.
                               
                                             Mądrość wschodu.

W ostatnich latach bardzo stały się popularne potrawy orientalne. W miastach całej Europy powstają jak grzyby po deszczu restauracje, bary i punkty z żywnością z wszystkich regionów Azji.
Mamy kuchnie chińską w lokalach,a nawet i w marketach, w postaci gotowych dań do przyrządzania w domu.
Są też wietnamskie,koreańskie,tajskie itd.
Ja przygotowuję wybraną  z jakiegoś czasopisma od lat
zupę tajską,która wszystkim smakuje.Jest bardzo łatwa w przygotowańiu i dlatego nadaje sie dla początkujących mistrzów kulinarnych.

                                                Tajska zupa z mleczkiem kokosowym.

                                    3 pojedyncze filety z kurczaka
                                    20-30 dużych krewetek
                                    4 cebulki dymki
                                    2 czerwone papryczki chilli
                                    świeży imbir
                                    3 obrane pomidory
                                    1 litr rosołu
                                    300 ml. mleczka kokosowego
                                    cytryna i limonka
                                    kilkanaście grzybów mun
                                    3łyżki oleju sezamowego
                                    2 łyzki sosu sojowego
                                    1/2 paczki makaronu ryżowego
                                    przyprawy

Mimo dużej ilości dodatków zupa jest bardzo prosta.Grzyby namoczyć na 15 minut, pokroić w cienkie paski, i gotować 15 min. z vegetą.Cebulki, imbir i oczyszczone chilli  posiekać.i zeszklić na oleju.Krewetki przepłukać  wodą i zalać sokiem z cytryny.Filety z kurczaka pokroić w paski,podsmazyć na złocisty kolor.Makaron zalać wrządkiem i odstawić na 5 min.Pomidory pokrojone w kostkę dodać do grzybów i przypraw.Wszystkie składniki połączyć,podlać rosołem i podgotować na małym ogniu.Na koniec dodać makaron i mleczko kokosowe.


Daleki wschód jest urzekający.Pełen zachwycających widoków,tajemniczych zakątków.Kuchnia też jest pełna.oryginalnych smaków,ale nie każdemu odpowiada.
Smakosz  kuchni orientalnej lubi potrawy aromatyzowane ,z wyrazistymi smakami."Podniebienie człowieka zachodu nie zawsze to toleruje.Bliższe nam są smaki śródziemnomorskie.Przynajmniej dla mnie,ale od czasu do czasu lubię przygotować coś  azjatyckiego.
Bardziej interesują mnie sprawy duchowe.Filozofie wschodu mówią nam wiele o duchowości, która jest bardziej rozbudowana niż zachodnia. Trzeba przyznać,że i ludzie ze wschodu są bardziej religijni niż zachodni.No, ale cóż.Taka jest duchowość, jaką nam wpojono od dzieciństwa.W dorosłym wieku trudno pozbyć się tego , co zdobylo się w młodym wieku.
Pozostańmy więc przy swoim,ale starajmy się przestrzegać tego co przekazał nam Bóg w przykazaniach.

niedziela, 17 lutego 2013

Wejście w złoty wiek.


Motto dnia:   Bądżcie czujni. Szukajcie znaków.
                      Wszechmocny jest z Wami.

Wszyscy ci ,którzy czytają posty krystal 28 zastanawiają się, czy ostatnie wydarzenia{abdykacja papieża,meteory nad Rosją} to dalszy ciąg tego, co zapowiadali nasi bracia z kosmosu.Są jeszcze mniej znaczące wydarzenia, ale kto uważnie śledzi informacje w mediach dostrzega je.
Uważnie śledzę wszystkie informacje i myślę ,że coś jest na rzeczy.
W telewizji jest zatrzęsienie filmów i seriali,mówiących o odwiedzinach na ziemi obcych cywilizacji,tak jak i produkcji popularno-naukowych.Wygląda to tak, jakby chciano nas przygotować na zmiany,które są przepowiadane.Tylko dlaczego próbuje się wzbudzić w nas strach i niepewność ,co do mogących nastąpić zdażeń?
Tylko od nas zależy jak ewentualne wypadki się potoczą.
Historia ludzkości uczy, że wszystkie wojny i konflikty zawsze były spowodowane nienawiścią,chęcią zemsty, czy wybujałym ego.
Teraz karmi się społeczeństwa  produkcjami filmowymi pełnymi tych negatywnych emocji.Najgorsze jest to,że młodzież już od najmłodszych lat jest pod wpływem tych ,,dzieł".
Tak samo jest z grami komputerowymi.Wszystkie są o wojnie,przemocy i walce z wirtualnym wrogiem. Mało jest takich, które uczą tolerancji,współczucia,miłości,opiekuńczości.
Uczmy wszystkich życzliwości dla siebie nawzajem.Praktykujmy miłość,współczucie wobec wszystkiego co jest. Akceptujmy siebie i innych.Kiedy jesteśmy życzliwi w swoich relacjach z innymi, wszechświat nam  to wynagradza oddając te same emocje akceptacji,miłości i współczucia.
Pamiętajmy,że życzliwość to nie tylko bycie miłym dla innych,jest to stan ducha,który odzwierciedla naszą duszę.
Życzliwość między ludzka  umożliwia nam uwolnienie wszelkich długów karmicznych.
 Jeżeli chcemy osiągnąć wyższy stopień ewolucji ,musimy oczyścić nasze dusze z wszelkich negatywnych  energji.Podnośmy nasze wibracje na coraz wyższy poziom. Rozwijajmy w sobie miłość,życzliwość,współczucie,tolerancję.

sobota, 16 lutego 2013

Co najważniejsze.. PIersi z kurczaka z szałwią.

Motto dnia:   Mieć nadzieję w Bogu, to przeżywać każdy dzień od nowa,to wierzyć w lepsze jutro, to kochać teraz i wciąż mieć przyjaciół i znajomych, walczyć z tym co boli, co atakuje podstępem.


Niewątpliwym jest to,że moim największym hobby jest wiedza o zioło lecznictwie,zdrowe odżywianie i higiena życia.
Przeczytałam wiele książek na ten temat i prawdę mówiąc mam wielki mętlik w głowie.
Zioła mają tek różnorodne zastosowanie, że laik nie jest w stanie stwierdzić,które będzie dla niego odpowiednie i pomoże,a nie zaszkodzi.
 Przykładowo, lukrecja wspomaga odchudzanie,ale podnosi ciśnienie, a bardzo często ludzie z nadwaga mają nadciśnienie.
Moja rada , nie stosujmy przepisów sami prosto z książek, ale szukajmy zaleceń u naprawdę dobrych i sprawdzonych zielarzy.
Jedynym ustępstwem może być porada kogoś zaufanego , kto już sprawdził działanie danego specyfiku.
Chociaż z tym też różnie bywa. Znałam kiedyś renomowanego zielarza, różdżkarza i numerologa w jednym, który każde ziele  sprawdzał na sobie.Kiedy go poznałam, był chorobliwie otyły,ospały i słaby.Odszedł z tego świata w średnim wieku. Pomagał wielu ludziom, a nie potrafił pomóc sobie.
Z naturalnymi lekami i z minerałami trzeba uważać tak jak i z lekami syntetycznymi , a najlepiej dbać o zdrowie. Prawidłowo się odżywiać,dbać o higienę i uprawiać  ruch na świerzym powietrzu.
Polecam też używanie ziół profilaktycznie do potraw. Wzmacniają smak i wspomagają nasze ciało.
Znalazłam bardzo ciekawy przepis,który polecam.

                                                Piersi z kurczaka z szałwią.

4 filety z kurczaka podzielić na porcje i lekko stłuc.Przygotować zaprawę z łyżeczki mąki ziemniaczanej,1/2 łyżeczki imbiru,4 łyżki czystej wódki,łyżeczkę vegety i zanużyć mięso na 30 minut.
Filety smażyć na maśle około 2 min z każdej strony.Posypać 2 łyżeczkami szałwi,dodać 1 łyżkę masła.Doprawić pieprzem i chilli,polać 2 łyżkami wódki i posolić.Dusić około15 min. pod przykryciem.Podawać z ziemniakami z wody i jarzyną według uznania.
                               

czwartek, 14 lutego 2013

Walentynki. Skrzydełka w miodzie.

     Motto dnia:   Prawdziwa miłość zaczyna się wtedy,gdy niczego w zamian nie oczekuje.


Dzisiaj dzień św. Walentego. Dotychczas nie interesowałam się historią tego święta,ale chcąc go opisać ,musiałam poszperać trochę
w internecie.
Św.Walenty żył w III wieku.Legenda mówi,że z powodu złamania zakazu cesarza,udzielania ślubu młodym mężczyznom,został wtrącony do więzienia. Tam zakochał się w córce strażnika.
Dziewczyna pod wpływem tej miłości odzyskała wzrok. Cesarz nakazał stracić Walentego. Stało się to 14.lutego 260 roku.
Początkowo przez wiele lat św.Walenty był patronem chorych, szczególnie na padaczkę.
W 1496 roku Biskup Walenty został ogłoszony przez papieża Aleksandra VI, patronem zakochanych.
W obecnej formie zaczęto obchodzić to święto w XVIII.
Polskie ślady czczenia św.Walentego można spotkać między innymi w powiecie Dobrodzień w województwie opolskim.Jest tam Kościółek pod wezwaniem tego świętego z bardzo ciekawą i mało spotykaną konstrukcją.


                                                    ..{...}Kocham Cię w słońcu...I przy blasku świec.
                                                             Kocham Cię w kapeluszu i w berecie.
                                                       W wielkim wietrze na szosie ina koncercie.
                                                  W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
                                                        I gdy śpisz, i gdy pracujesz skupiona.
                                                            I gdy jajko roztłukujesz ładnie -
                                                        nawet wtedy,gdy Ci łyżka spadnie.
                                                 W taksówce. I  w samochodzie. Bez wyjątku.
                                                        I na końcu ulicy. I na początku.
                                                  I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
                                                 W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
                                               W morzu. W górach. W kaloszach,i boso.
                                                               Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą..."

                                                                                 Konstanty Ildefons Gałczyński.


Dużo par,w tym dniu, chodzi do restauracji na kolację.Są jednak tacy ,którzy wolą spędzić ten wieczór kameralnie .Tym polecam  skrzydełka w miodzie.Przygotowane przez ukochaną osobę,będą wyśmienite.


                                            Skrzydełka w miodzie.

                                    50 dkg skrzydełek z kurczaków
                                    5 dkg. orzechów włoskich
                                    5 dkg. masła klarowanego
                                    5 łyżek miodu
                                    4 łyżki oleju
                                    2-3 ząbki czosnku
                                    3 łyżki ostrego ketchupu
                                    2-3 łyżki soku z cytryny
                                    1 łyżka przyprawy do grzanego wina
                                    sól , pieprz.

Na stopione masło klarowane dajemy olej,miód,rozgnieciony czosnek i wszystkie przyprawy.Powstaje marynata, którą podgrzewamy na małym ogniu. Skrzydełka zanurzamy w ciepłej marynacie i odstawiamy na 2-3 godziny. w tym czasie przewracamy kilkakrotnie.
Następnie układamy skrzydełka w żaroodpornym naczyniu i skrapiamy marynatą.Pieczemy około30 min. w 180 stopniach,często polewając sosem z pieczenia. Na 5 min. przed końcem posypujemy skrzydełka posiekanymi orzechami włoskimi.
Podajemy do tego sałatkę , jaką lubi partner lub partnerka,dla których przygotowujemy kolację.
                                                                                               .                                                 

wtorek, 12 lutego 2013

Jeszcze o ziołach. Naleśniki z kefiru.

Motto dnia:   Ogródek ścieżkami porżnięty.
                      Pełen bukietów trawy angielskiej i mięty.

                                      Adam Mickiewicz.

Dostałam dwie nowe książki traktujące o ziołach.Poznałam nowe zioła i ich zastosowanie.
To niesamowite, jak można pomóc sobie w prosty i łatwy sposób w różnych chorobach nie trując się syntetycznymi medykamentami.
W książce są zawarte receptury, jak przyrządzać herbatki,nalewki,oliwki i inne preparaty ziołowe.
W zasadzie przygotowanie produktów jest zawsze takie samo.
Nalewki przyrządza się zazwyczaj w proporcji 1/2 litra na 5 dkg.ziół. Maceruje się około 14-15 dni.
Wyciągi na bazie oliwy przyrządzam podobnie.Zalewam zioła oliwą  z ryżu , albo z pestek z  winogron. Oliwa powinna być bezwonna. Można też podgrzewać 1 godzinę  i odstawić na dobę. Wygodna w użyciu jest też maść ze smalcu.Najlepszy byłby smalec gęsi,ale trudno go dostać.
Smalec nie solony podgrzewam.W proporcji 200gr.smalcu na 5 dkg.ziół podgrzewam około 1 godziny i odstawiam na dobę.Wszystkie te preparaty trzymam w lodówce , aby zachować jak najdłużej świeżość.

Mam nad produkcję kefiru z grzybka tybetańskiego.Zrobiłam z tego mleka naleśniki.

        2 szkl. kefiru z grzybka
        3 jajka .
        mąki tyle aby ciasto było trochę gęstsze niż na
        naleśniki.
                                                                                 

Na nadzienie wykorzystałam bigos, który miałam zawekowany. Naleśniki złożyłam tak jak krokiety i
podsmażyłam na maśle.

                                             

poniedziałek, 11 lutego 2013

Zdrowie jest w naturze. Pożywna zupa.

Motto dnia:   Przez zdrowie rozumiem możność istnienia pełnym , dojrzałym , żywym , radosnym   życiem  ,w ścisłym związku z tym co kocham- ziemią i wszystkimi jej cudownościami.

                                Katherine Mansfield.


Cały miesiąc porządkowałam wszystkie sprawy związane z mamą.No i skończyłam.
Postanowiłam zająć się swoim zdrowiem i w ogóle swoją osobą.
Zaczęłam od zmiany diety i wprowadzenia kilku suplementów.
Na początek poszedł grzybek tybetański.Bardzo lubię mleko,więc nie było problemu.Piję go już cały miesiąc.
Waga stoi w miejscu.Nie widzę jakoś żadnych zmian, ale to nie szkodzi.Mam tego kefiru coraz więcej, mimo ,że dzielę się tym grzybkiem  z przyjaciółmi.
 Druga kuracja,którą zaczęłam to siemię lniane.
! łyżkę siemienia lnianego zalewam gorącą wodą i odstawiam na 3-4 godziny.Po tym okresie dodaję jakiekolwiek owoce z kompotu, [surowe powodują u mnie bóle brzucha ] i miksuję malakserem.Jest to mój ostatni posiłek dnia. Działa  kojąco,pomaga w trawieniu, no i wzmacnia i odżywia włosy. Zresztą właściciele psów dodają siemię do karmy swoich pupilów,aby miały ładną sierść.Więc dlaczego nie zastosować tego u ludzi?
Trzecią kurację zaczęłam ziołem, które okazało się klęską.Dostałam południowo- amerykańskie ziele,które nazywa się verba mate. Piłam je tak jak zalecała ulotka i po siedmiu dniach tak podrażniłam pęcherz,że myślałam iż się zaziębiłam,chociaż nie mogłam przypomnieć sobie okoliczności. Po odstawieniu herbatki tez musiało minąć  parę dni zanim doszłam do formy.
Wyciągnęłam wniosek,że tylko zioła i rośliny rosnące w rejonie w , którym mieszkam , są dla mnie odpowiednie.To tłumaczyło by też dlaczego nie przepadam za bananami i cytrusami.
Zresztą już czytałam o tym  w jakiejś publikacji. Moja koleżanka,z którą rozmawiam na ten temat,ma podobne poglądy.
Stosowanie grzybka też wymaga przerw w stosowaniu.
No i w końcu najważniejsze.Prawidłowe odżywianie.Zastosowałam odpowiedni plan.
Liczenie kalorii, odpowiednia gramatura i kontrola indeksu glikemicznego.
Jest to trochę czasochłonne zajęcie ,ale mam czas i będę to stosować.
W tej sytuacji najwłaściwsze są zupy.Mają dużo odżywczych składników .Są łatwe w przygotowaniu.
Chcąc podnieść walory smakowe, warto wszystkie warzywa podsmażyć na maśle klarowanym,a dopiero dodawać do zupy.Moja ulubiona zupa to:

                                                        Zupa z dyni.

                                    30 dkg.dyni pokrojonej w kostkę lub startej natarce
                                    szalotka
                                    seler naciowy
                                    marchewka
                                    1 łyżeczka imbiru
                                    200 ml.bulionu
                                    sól,pieprz
                                    kwasna smietana
                                    makaron,lubgrzanki
                                    2 łyżeczki oleju.

Na rozgrzanym oleju podsmażyć szalotkę i seler.Dodać dynię i zalać bulionem.Doprawić do smaku
imbirem,solą i pieprzem. Podawać z kwaśną śmietaną , makatonem lub grzankami.


czwartek, 7 lutego 2013

Nikorette Jak to działa? Jeszcze raz farsz do naleśników.

Motto dnia:   Radowanie się z niczego,to prawdziwa radość..


Ostatnio rozmawiałam z moją kuzynką, która miesiąc wcześniej rzuciła palenie.
Kupiła tabletki ,,Nikorette"   i systematycznie je zażywała.Po pewnym czasie zauważyła ,że czuje się coraz gorzej.Nie mogła wstać z łózka, bo miała silne zawroty głowy.Źle się czuła,miała nudności, straciła apetyt.
Zaczęła analizować skąd u niej takie objawy,a że jest bardzo mądra,doszła do wniosku,że to radykalne odrzucenie papierosów spowodowało te objawy.Spadło tez jej niepokojąco ciśnienie.
Postanowiła zmienić odwyk.Wypiła kawę , poszła do sklepu, kupiła papierosy,wypaliła jednego i odrazu poczuła się lepiej.Stąd wniosek,że nie powinno się radykalnie zmieniać nawyków, którym ulegaliśmy przez dłuższy czas.
Teraz moja kuzynka wypala 8-9 papierosów dziennie,z tendencją do zmniejszania ilości wypalania ich.
Wszystko czego chcemy się wyzbyć, róbmu powoli,ale systematycznie,a pozbędziemy się szkodliwych nawyków.
Bardzo ważne w tym czasie jest zdrowe odżywianie,dlatego polecam naleśniki z pożywnym i zdrowym szpinakiem z serem.

                                                          Farsz szpinakowo serowy

                                       25 dkg. szpinaku
                                       30 dkg. twarogu śmietankowego
                                       1 ząbek czosnku
                                       1 łyżka masła sklarowanego
                                       1 nieduża cebula
                                       pieprz,sól,gałka muszkatołowa[ jeżeli ktoś lubi]

Przygotować ciasto z ulubionego przepisu.Każdy kto lubi naleśniki ma taki.Cebulę i czosnek drobno posiekane zeszklić na maśle Szpinak blanszować,posiekać i dodać do twarogu.Wszystko połączyć z przyprawami.Smarować naleśniki i zwinąć w rulonik.Można je zapiec , lub podsmażyć na maśle.Podajemy udekorowane startym, żółtym serem.
                                       


środa, 6 lutego 2013

Moje hobby Zapustowe pączki.

Motto dnia:   Wszelkie dzieło zaczyna się z małego.

                                                           Anonim.


W lutym moja przyjaciółka -kuzynka ma imieniny.Chciałam jej podarować jakiś niebanalny prezent.Takie podarunki na ogół są kosztowne.Postanowiłam sama namalować jakiś obraz .No i skończyłam.Teraz mam już prezent niepowtarzalny i pamiątkę dla niej na lata.
Jeżeli jej się spodoba, będę szczęśliwa.Jeżeli nie to i tak będę malować, bo wtedy też jestem szczęśliwa.
Zaczęłam próbować malować na emeryturze i bardzo mi się to spodobało. Doskonałe zajęcie.
Lubię też gotować i przyrządzać różne słodkości.
Zbliża się Tłusty Czwartek no i pyszne pączki, które należy zjeść, chociaż jeden,zgodnie z tradycją.

                                                              Lwowskie pączki

                                   
Smażyła je moja mama co roku w karnawale, która dostała ten przepis  od babci.

                                          1/2 kg. mąki pszennej
                                          10 żółtek
                                          5 dkg.drożdży
                                          3-4 łyżki miodu
                                          szklanka śmietany 30 %
                                          20 dkg. czekolady
                                          szklanka likieru wiśniowego
                                          szczypta soli
                                          tłuszcz do smażenia.

Żółtka ubić na krem.Dodać drożdże rozmnożone ,masło miód i szczyptę soli , na końcu mąkę.Wyrobić na gładką masę.Śmietanę ubić i dodać do ciasta.Zostawić do wyrośnięcia,a następnie jeszcze raz zagnieść. Formować kule, odstawić do wyrośnięcia.Na rozgrzany wkładamy pączki i smażymy pod przykryciem do zarumienienia.Następnie przewracamy i smażymy bez przykrycia.W końcu jeszcze ciepłe polewamy stopioną czekoladą zmieszaną z likierem.Można też ozdobić orzechani posypką lub skórką pomarańczową.


To jest mój prezent dla przyjaciółki.

niedziela, 3 lutego 2013

Mimowolna przykrość. Słodkie co nieco.

Motto dnia:    Pieniądz przekształca wierność w niewierność , miłość w nienawiść, cnotę w występek,występek w cnotę,sługę w pana,głupotę w rozsądek,rozsądek w głupotę.

                                              Karol Marks.  

Odwiedziła mnie wnuczka,która też interesuje się zielarstwem.oczywiście zauważyła książkę ,którą ostatnio czytam.Pierwsze co zauważyła ,to była  notatka zabraniającą.Co zabraniała? Oczywiście kopiowania,przepisywania i tak dalej.
Zrobiło mi się bardzo przykro.To jedno zdanie odebrało mi radość z czytania.Poczułam brak miłości i bardzo wybujałe ego.Zniechęciłam się do poznania innych książek tej autorki.
Używam nalewki z żywokostu już od czterech lat. Doszłam do opracowania  receptury samodzielnie.
Wydobyłam ją z pokładów mojej podświadomości.
Z braku funduszy robiłam wszelkie nalewki na wódce,wychodziły bardzo smaczne.potem gdzieś wyczytałam,że czysty spirytus przede wszystkim konserwuje,dopiero wódka maceruje owoce lub zioła i najlepiej z niej się robi nalewki.
Nalewkę z żywokostu używam jako lek i kosmetyk z bardzo dobrymi wynikami.I co? Nie mogę podzielić się z nikim,bo popełnię plagiat?
Wiedza jest w nas od kiedy zaczęliśmy ją zdobywać w kolejnych wcieleniach.Często zdarza mi się, że kiedy czytam jakąś książkę,przyłapuję się na tym ,że ja to już wiem,a treść przypomina mi tylko o tym.
Różne receptury zielarskie,tak jak przepisy kulinarne powielają się w wielu publikacjach : książkach,czy prasie.
Powstawały na przestrzeni wieków metodą prób i błędów.
Dlatego bądżmy bardziej otwarci i szczerzy.Przecież te wszystkie właściwości ziół przekazały nam nasze babki i prababki.Mam całe kalendarze zapisane recepturami,które zdążyła mi przekazać mama.
Będę sukcesywnie dzielić się nimi na stronach bloga.
No,ale już koniec użalania się.Zrobię sobie na osłodę naleśniki, których przepis zaczerpnęłam z ksiązki
,,Cymes czyli kuchnia żydowska".

                                                            Słodkie co nieco.

                                              1 jajko
                                              1/4 szkl. mleka
                                              3/4 szkl. śmietany 12% lub 18%
                                              szczypta soli
                                              1 szkl. mąki
                                              olej do smażenia [dolewam do ciasta i smażę na suchej patelni]

Mleko,śmietanę i sól mieszam z mąką.Dodaję olej i smażę na rozgrzanej patelni. Na pierwszy nalesnik
patelnię smaruję sklarowanym masłem.Smażę tak,aby naleśniki zarumieniły się lekko. Placuszki powinny być trochę grubsze niż normalnie.Nadziewam je słodkim nadzieniem,zawijam boki z obu stron i zwijam w rulon.Zapiekam w naczyniu żaroodpornym około 10-15 minut.

                                                             Farsz z sera

                                                    2 szkl. twarogu
                                                    1 żółtko
                                                    1 łyzka sklarowanego masła[kupuje w Biedronce]
                                                    2-3 łyżki cukru
                                                    3/4 łyżeczki soli
                                                           
 lub


                                                             Farsz z jabłek

                                                   białko z 1 jajka
                                                  1 i 1/2 szkl. startych jabłek
                                                   4 łyżki cukru
                                                   1/2 łyżeczki cunamonu
                                                   3 łyżki sklarowanego masła

Białko ubic na pianę,lello wymieszać z jabłkami,cukrem icynamonem.Nadziewać naleśniki,a dalej jak wyżej.
                                                   
                                         
                                         

piątek, 1 lutego 2013

4400. i spółka. Ogórki faszerowane.

Motto dnia:   Miłość zaczyna się rozwijać dopiero wówczas,gdy kochamy tych, którzy nie mogą się nam na nic przydać.

                                                        Erich Fromm.


Ostatnio dosyć często oglądam programy telewizyjne.Zainteresował mnie serial 4400 mówiący o ludziach, najpierw porwanych,a następnie odesłanych z powrotem na ziemię.Każde z nich posiadło jakieś nad przyrodzone zdolności.
Fabuła rozwija się w kierunku walki dobra ze złem.Narazie nie wiadomo kto zwycięży,ale to nie istotne.Zafrapowało mnie to,że karmi się nas ciągle tym samym stereotypem. To co z kosmosu ,to złe i niebezpieczne.
Nie wiem komu zależy na tym, aby ludzie pielęgnowali w sobie strach i lęk przed nieznanym.
Większość produkcji filmowych jest nastawiona na to ,aby straszyć ludzkość.
Przedstawiają kosmitów jako istoty agresywne,okrutne, dążące do zagłady ziemian. Nie ma tu miłości i  dobroci,tylko przemoc i zniewolenie. Przypisuje się im najgorsze instynkty trapiące ludzkość od zarania dziejów, a przecież przekazy mityczne nie mówią nic o ich negatywnym nastawieniu do istot ludzkich,wręcz przeciwnie przedstawiani są jako bogowie,którzy wznieśli ludzkość na wyższy poziom ewolucji.Uczyli i przekazywali założenia cywilizacji.
Często tez oglądam kanały National Geographic i Planete.Są tam poruszane tematy rozwoju cywilizacji i osiągnięć technicznych.Nie mogę się całkowicie zgadzać z twierdzeniami naukowców o ewolucji . Nie widzę w ich badaniach duszy i energii,mających niebagatelny wpływ na ewolucję czlowieka we wszystkich aspektach jego życia.Wszystko opiera sie na sprawach materialnych.Nie przeczę , jest potrzebny, ale zawsze skręca w niewłaściwą stronę.Wszystkie wynalazki i ich rozwiązania są badane
pod względem ich przydatności dla potrzeb wojska, które próbuje stale  manipulować i wzbudzać w  ludziach strach przed innymi ludżmi,a ostatnio przed potencjalnym zagrożeniem z kosmosu.
Istoty pragnące zachować swój status władców nie przestają manipulować człowiekiem na wszystkich poziomach jego egzystencji.Teraz podam coś dla przyjemności.


                                                 Faszerowane ogórki

                                  10 średnich świeżych ogórków
                                  1/2 szkl. kaszy kuskus lub ryżu
                                  1/2 kg zmielonego mięsa indyczego
                                  4 duże pomidory pokrojone w plastry
                                  olej,sól,pieprz
                                  dresing

Ogórki obrać,przepołowić wzdłuż,wybraćnasiona.Kaszę lub ryż ugorować,dodać mięso i przyprawić.Na połowki ogórka nałożyć farsz.Ułożyć w żaroodpornym naczyniu, przykryć plasterkami pomidorów i podlac oliwą.Wstawić do piekarnika na 40-50 min.Piec w temperaturze 170 st.C.
Podawać jako danie główne z puree lub frytkami.Jest to przepis z mojej ulubionej książki kucharskiej.