Obserwatorzy

piątek, 30 listopada 2012

Andrzejki-.Blok czekoladowy.

Motto dnia:   Bądżcie surowi dla siebie samych, pobłażliwi dla innych, a nie  będziecie mieli wrogów.

Dzisiaj są imieniny Andrzeja.,jedne z  dni, kiedy urządza  się imprezy nie tylko dla solenizantów.
W trakcie zabawy organizuje się różne konkursy i wróżby zaklinające powodzenie w miłości ,bogactwo,zdrowie i szczęście.Przygotowuje się też pyszne jedzenie, aby nie zabrakło go w następnym roku.
Andrzejki to szczególnie  mile widziany wieczorek  dla młodych dziewcząt. Teraz przesunął się wiek wychodzenia za mąż,już nie spieszą się młode kobiety do zakładania własnych gniazd, ale co wróżba to wróżba.
Jest ich cały katalog.Wystarczy wpisać do przeglądarki ,, wróżby andrzejkowe",a otrzymamy ich całą listę.
Internet jest jak obszerna encyklopedia.Można znależć w nim wszystko. Niemniej zachowuję niektóre notatki,bo są trochę inne i nikt nie zarzuci mi plagiatu. 
Przepisy żyją swoim życiem i krążą po kuchniach świata , więc trudno przypisać  im jakiegokolwiek autora.Weźmy na przykład makaron.Utożsamia się go z Włochami,a przecież już dużo wcześniej robiono go w Chinach, albo nasze pierogi ,w wielu krajach są uważane za rodzimą potrawę. Nota bene, właśnie z Chin wywodzi się dużo potraw.
Dzisiaj podam, chyba typowo polski produkt, wymyślony w czasach PRL-u.Robiłam go moim dzieciom,gdy zdobycie czekolady ,było problemem.Moje dzieci od czasu ,do czasu dostawały czekoladę od ojca,który był pracownikiem PLO i przywoził ten produkt ,tak samo jak i kakao.Miały też dziadka pracującego na statku ,,Batory" ,więc nie brakowało im smakołyków,ale i tak lubiły ten blok czekoladowy.Miałam też mleczko kokosowe,które używałam.

                                    Blok czekoladowo- kokosowy.

                          200 gr. gorzkiej czekolady
                          8 łyżek kakao
                          1 puszka mleczka kokosowego
                          100 ml. wody
                          100gr. cukru
                          80 gr. rodzynek
                          100 gr.rozdrobnionych orzechów włoskich,lub laskowych.
                          2 opakowania herbatników

Kakao z cukrem i mlekiem kokosowym zagotować w wodzie,dodać rozdrobnioną czekoladę.Rodzynki herbatniki i orzechy dodajemy po lekkim przestudzeniu masy,mieszamy i przekładamy do formy keksówki.Wstawiamy do lodówki w celu stężenia masy.Podajemy z gorącą ,czarną kawą.
Mam jeszcze przepis, gdzie podstawą jest  mleko w proszku,  ale to już innym razem.


                                
Wszystkim Andrzejom składam najserdeczniejsze życzenia imieninowe, zdrowia ,szczęścia, dobrobytu,spokoju ducha,samych miłych rzeczy w życiu codziennym i w ogóle co najlepsze.


czwartek, 29 listopada 2012

Szlachetne zdrowie-Nalewki szamana.

Motto dnia:  Szlachetne zdrowie,nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz....
                                                   Fraszka Jana Kochanowskiego.


Najzdrowszy człowiek w pewnym momencie zaczyna niedomagać.
Tak było i ze mną. Cały czas trzymałam się jasnej strony życia,ale stresy,troska o mamę,zmiana klimatu [tutaj jest o miesiąc przesunięcie pogody w stosunku do wybrzeża,wiosną wcześniej,jesienią później] i otoczenia [niestety,powietrze jest dużo zdrowsze na Wybrzeżu.Na Śląsku bardziej zanieczyszczone] zrobiła swoje.Zaczęłam niedomagać. Nie pomogło zdrowe odzywanie, ruch na świeżym powietrzu i optymistyczne nastawienie do życia.
Trzeba było szukać pomocy. Lekarze na ogół,stawiają diagnozy po omacku i zapisują lekarstwa na wyczucie.Nie zawsze to się sprawdza.Ponieważ mam duszę detektywa,zaczęłam sama dociekać co i jak.Najwięcej pomogła mi ścieżka rozwoju duchowego.
Nie będę się nad tym rozwodziła, ponieważ najlepiej jak każdy sam jej szuka,lub znajdzie sobie nauczyciela.Ja nie czują się predystynowana do tej roli..
Niemnij pragnę podzielić się perełką ,którą znalazłam w internecie.Wystarczy wpisać ,,nalewki szamana",a samo wyskoczy.Narazie nie potrafię przenieść linku. Czekam na wnuczkę, która mnie nauczy.
Nalewkę na udrażnianie żył biorę już od miesiąca.Czuję się rewelacyjnie.Stale mam ciepłe stopy i dłonie.Prawie nic mnie nie boli, no może trochę kręgosłóp w okolicy lędżwiowej,ale z tym też sobie poradzę.
Medytacja i modlitwa są najważniejsze, ale nie zaszkodzi wspomóc się ziółkami.
Nie będe podawać technik, bo każdy powinien sam wybrać. Ja korzystam z Nauk Zespołu Omsica.

środa, 28 listopada 2012

Czosnek.

    Motto dnia:  Życie nie jest czymś co znajdujesz,ale czymś co tworzysz.


Dzisiaj byłam na działce.Posadziłam czosnek zimujący.Mam bardzo dobre wyniki w tej uprawie.
Wysiewam owocki z kwiatostanu czosnku i w następnym roku sadzę przed zimą do gleby wyrosłe pojedyncze główki.Zawsze mam dorodny smaczne główki .
Co pięć lat robię nalewkę tybetańską.
Przepis można znaleźć w internecie.
Właśnie od pięciu lat nie zaziębiam się i minęły mi bule reumatyczne,które nękały mnie  od lat.
W tym roku posadziłam więcej niż potrzebuję z zamiarem podarowania  prawdziwego polskiego czosnku  rodzinie i  przyjaciołom .
Mam też na działce czosnek ozdobny.Rośnie  w kolorze jak na fotografii.Mam jeszcze żółty.
Poza nalewką tybetańską stosuję czosnek do wszystkich potraw,które akceptują jego smak.
Smak jest specyficzny,ale w niektórych  potrawach zanika, a podnosi walory smakowe innych dodatków.
Dzisiaj jest już późno,ale postaram się wkrótce znaleźć jakąś oryginalną potrawę z czosnkiem.


Tak wygląda czosnek z moich upraw.

wtorek, 27 listopada 2012

W pogoni za szczęściem. ciasto orzechowe.

 Motto dnia:  Każdy może być szczęśliwy,to jest jedynie  kwestia  decyzji.                             

Szczęście, jest to coś czego każdy szuka, ale nie zawsze znajduje.
Ja znalazłam szczęście w sobie.Jestem uzależniona od optymizmu.
Wszystko widzę w różowych okularach. Jest mi dobrze. Nawet w najczarniejszych momentach swojego życia,nigdy nie poddawałam się rozpaczy.
Dostałam dzisiaj bardzo ciekawą książeczkę. ,,Recepta na szczęście".Nazwa wydawnictwa to www.wydawnictwomg.pl.
Jest to zbiór aforyzmów,przysłów i opinii na temat szczęścia.
Koleżanki córka,gdy usłyszała,że w każdym poście umieszczam jakieś motto sama za deklarowała ,że mi ją pożyczy.Naprawdę są ciekawe.Zacytuję teraz Wiesława Myśliwskiego.
 Mało znany pisarz polski, ale ja zawsze odrabiam lekcje i przeczytałam co nieco na jego temat.

O szczęściu mówiłem.
Że szczęścia trzeba szukać w sobie, a nie naokoło.
Że nikt go człowiekowi nie da , jeśli sam sobie go nie da.

Że szczęście jest nieraz bliziutko, może w tej ubogiej izbie,
gdzie się całe życie żyje,a ludzie Bóg wie gdzie go szukają. 
Że niektórzy w sławie i bogactwie go szukają,ale na sławę i bogactwo nie każdego stać,a szczęście jest jak woda i każdemu chce się pić.
Że nieraz jest go więcej w jednym dobrym słowie,niż w całym długim życiu.

Mam takich perełek kilkadziesiąt stron.Nie da się wszystkiego od razu umieścić na blogu,ale postaram się od czasu , do czasu uraczyć Was czymś optymistycznym.
Niedługo będzie Sylwester i Nowy Rok.
Naród żydowski miał kilka remediów na zapewnienie sobie szczęścia.Jednym z nich było ciasto miodowe z orzechami.Przyrządzało się je w święto Nowego Roku. Mialo zapewniać słodkie i
szczęśliwe  życie.

                      Ciasto miodowo-orzechowe.

1 szkl. świeżego masła
1/2 szkl. cukru
3 świeże jajka
1 skl. miodu
1 i 1/2 szkl. mąki tortowej
2 łyżeczki proszku do pieczenia dr.Oetkera
1 łyzka kawy rozpuszczalnej
1 łyżeczka cynamonu
1szkl.prażonych orzechów włoskich.

Masło ubijamy z cukrem. Dodajemy  jajka, miód, mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia,kawę i cynamon.Wszystko miksujemy na 1/2 prędkości.Po wyłączeniu miksera dodajemy orzechy i mieszamy dokładnie. Przekładamy do tortownicy i pieczemy w 190 st. przez 25 min. Sprawdzamy patyczkiem.Schładzamy i od razu podajemy. Ciasto jest nie trwałe , najwyżej do 2 dni, ale bardzo smaczne.
Wszystkie przepisy, które podaję w blogu są wypróbowane prze zemnie.


Daruję go wszystkim ludziom na świecie,aby uświadomił ich co to jest szczęście.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Witajcie w mojej bajce.

Motto dnia:   Szczęście to nie to co posiadasz, lecz to czym potrafisz się cieszyć.

Dotychczas pisałam posta, sprawdzałam błędy i publikowałam.Wczoraj było trochę inaczej.Po zakończeniu publikacji, przejrzałam statystykę i byłam zaskoczona ilością krajów ,w których otwierano moją stronę.
Począwszy od Stanów Zjednoczonych, poprzez Wielką Brytanię, Francję, Niemcy, Rosję , Indie, aż po Filipiny i Indonezję i jeszcze kilka mniejszych państw.Nie myślałam,że czytają mnie w innych stronach świata  niż Polska.
Czytałam w ,,Magi Kahunów",że jeżeli raz dotkniemy jakąś osobę,lub przedmiot ,powstaje między nami tak zwana ,,nić aka".
Wyobraziłam sobie taką nić wirtualną, między mną a tymi wszystkimi,którzy czytają mojego bloga.

Serdecznie Was moi drodzy pozdrawiam i przesyłam moją Miłość,Wdzięczność i Światło.Dziękuję Wam za to,że czytacie to, co napiszę i przez to dajecie mi impuls do dalszych  wynużeń.Wiem,że nie piszę tego do szuflady.
Życzę Wam,aby Wasze życie było jak ta tęcza.Jasne, kolorowe i wesołe.


niedziela, 25 listopada 2012

Dzisiaj ciasteczka.

Motto dnia:       Rusz się i przebudź swoje szczęście.


Już niedługo nadejdzie czas,aby zacząć piec ciasteczka świąteczne.Najbardziej lubię ciasteczka orzechowe.Mam ich kilka sprawdzonych przepisów.Najczęściej jednak robię według przepisu,który dostałam od sąsiadki z mojego pierwszego mieszkania,starszej pani pochodzącej z Kaszub.              

Potrzebne są:           mąka-1kg.
                                cukier-250 gr.
                                jajka-4szt.
                                masło-500 gr.
                                orzechy włoskie-250 gr.
                                2-szczypty soli

Przesianą mąkę  usypujemy na stolnicy razem z solą i cukrem.Wbijamy jajka, dodajemy pokrojone masło i zmielone orzechy.Zagniatamy ciasto i wkładamy do lodówki.
Po godzinie rozwałkujemy ciasto na grubość 1/2 cm. Foremkami do ciastek[na pewno są w każdym gospodarstwie]wycinamy różne wzory.Pieczemy w 180 st. przez około 10 min.
Po wyjęciu można ozdabiać według uznania.
Ciasteczka są dobrą przekąską na podwieczorek.Ciasta zwykle prędko tracą świeżość,a ciasteczka przechowywane w blaszanym czystym pudełku mogą przetrwać nawet i miesiąc.
Warunkiem udanego wypieku jest prawdziwe masło, świeże jajka i orzechy.
Cokolwiek przyrządzam do jedzenia, zawsze staram się mieć świeże produkty.To jest podstawa dobrej kuchni.
Bardzo ważne jest też nastawienie osoby ,która gotuje  posiłek.Jej dobry humor, miłość do ludzi dla ,których przyżądza jedzenie i dziękczynienie .Przestrzegajmy tych zasad a zdobędziemy miano ,,kucharki doskonałej".


piątek, 23 listopada 2012

Anioły są wśród nas.

Motto dnia:       Najwspanialsza pamięć jest słabsza,niż najsłabszy atrament.
     
                                                          
 Każdy zna naszego najukochańszego Anioła Jana  Pawła II.
Nikomu nie trzeba mówić kim był Anioł Matka Teresa z Kalkuty.
Można tak wyliczać w nie skończoność.
Jedni zostali nagrodzeni,chociaż nie zabiegali o to.O innych się nie mówi,a tych jest chyba najwięcej.
W swoim dosyć długim życiu spotkałam wiele  Aniołów.Jedni przemknęli jak gwiazdy,inni zatrzymali się na dłużej,a jeszcze inne trwają do dzisiaj przy mnie.
Aniołów jest bardzo dużo.Wykonują swoją cichą pracę.Pomagają ludziom i cieszą się gdy im dziękujemy i o nich pamiętamy.
Mam przyjaciółkę,która jest takim Aniołem
.Pomaga ludziom z tej i tamtej strony.Jest uczynna,dobra i miłosierna.Nie raz pomogła mi ,gdy byłam w potrzebie.
Druga opiekuje się sporą gromadką ludzi żyjących w ciszy,prowadzi ich przez ten hałaśliwy świat nie patrząc, czy to dzień,czy noc,czy świątek, czy piątek.
Jeszcze inna ma tak dobre serce,że nie sposób nie widzieć w niej anioła. Sama widzi jak pomóc innym,nie trzeba jej prosić.Zauważa co komu brakuje i potrafi zrealizować to.
Mogła bym jeszcze tak długo,bo naprawdę dużo jest Aniołów.
Kochajmy ich ,bądżmy im wdzięczni i dziękujmy bezustannie.Dziękujmy Bogu za to ,że są.


Chciała bym, chciała.

Motto dnia:         Niebo nigdy nie zamyka wszystkich drzwi.


Chciała bym chciała,chciała bym chciała.
Często teraz wykorzystuje się piosenki w reklamach, no i dobrze.Wpadają w ucho i kojarzą się z reklamowanym produktem.Ostatnio jest w telewizji reklama z Piotrem Adamczykiem.
Trochę mi nie pasuje ten aktor do takiej frywolnej piosenki.,ale sama piosenka zrobiła swoje.Często ją nucę,ale  nigdy nie kojarzy mi się ona z reklamowanym produktem ,za to przypominam sobie inne zdarzenia z mojego życia.
Kiedyś często grałam w   Lotka, czasem trafiała mi się trójka. Nigdy więcej.Teraz nie mam nawet trójki. Za to zawsze jest jakaś dwójka, ale to za mało, bo chciała bym ,chciała:kupić koleżance nowego laptopa.Stary popsuł jej złośliwie  mąż, który jest bardzo zazdrosny.
Chciała bym dać przyjaciółce na spłatę kredytu i remont domu.Bardzo by ją to uszczęśliwiło, a zatem  i mnie też. Jeszcze jest parę innych,,chciała bym, chciała",ale to może innym  razem. No i najważniejsze ,spłaciła bym wszystkie długi finansowe jakie ,kiedykolwiek w życiu zaciągnęłam. Z duchowymi już się rozliczyłam.
O takich jak podarunki dla wnuków i dzieci to nie wspominam.To nie podlega dyskusji.
Chciała bym kupić też sobie wygodne przytulne mieszkanko.[Nie mylić z ciasnym.]
Mieć fundusze na utrzymanie do końca życia.
Mam też jedno skryte marzenie,króre przedstawia obrazek na wstępie,ale to już tylko marzenie.

środa, 21 listopada 2012

Dzieci nowej ery.

Motto dnia:.Przyjemności są powierzchowne,
                     przykrości ranią głęboko.






Patrząc w te oczy widzę oczy mojego wnuczka.Jest to bardzo mądry chłopczyk.Ma duże poczucie humoru.Może być mediatorem.Potrafi znależć rozwiązanie w trudnej sytuacji.
Na szczęście córka jest mądrą kobietą i potrafi tak wychowywać dzieci,aby wydobyć z nich co najlepsze.
Ma też podporę w najstarszej wnuczce.Mądrej,dobrej i kochającej swoje rodzeństwo kobiecie.
Obserwując ich nie ma nic co  mogłabym skrytykować lub zmienić.
Jest idealnie.
Mogę tylko zająć się wysyłaniem Miłości i Światła ,co robię z wielką radością.
Z kolei syn i synowa mają dwoje dzieci,za które odpowiadają.Też nie muszę się martwić,bo sobie radzą doskonale.
Chłopiec starszy jest w wieku buntu i oporu,ale to mu minie, bo jest mądrym i dobrym młodzieńcem.
Córeczka jest jeszcze mała,ale już przejawia zadatki na dobrą organizatorkę.Jest przy tym wyrozumiała i mądra.
Nigdy nie zauważyłam u niej histerii, czy chęci postawienia na swoim. O tą rodzinę też nie muszę się martwić.Kocham ich bardzo i też wysyłam całe morze Miłości i Światła.
Jak widać jestem bardzo szczęśliwa i mogę skupić się na mamie i opiece nad nią.

Nie wiem ,czy czytają moje wynurzenia, ale jeżel tak to chciałabym aby kultywowali  to co robią,i prosili o modlitwę w każdej ekstremalnej sytuacji.Czekam na to.

wtorek, 20 listopada 2012

Igraszki z internetem.

Motto dnia:Nie osiągniesz doskonałości bez ćwiczeń.

Bardzo lubię pisać bloga,ale frustrują mnie reklamy,które same wyskakują,a potem nie można ich skasować.
Tak skasowałam ostatniego posta,a reklama została i muszę teraz powtarzać wszystko,bo nie umiem go odnaleźć.
Parę dni temu pojawiła się reklama programu Babilon.
Zawsze pojawiała się po otwarciu komputera.
Dopiero  od dwóch dni nie ma tego programu.Sam znikł.
Teraz na blogu pojawia się jakaś reklama i to na stronach, na których mi przeszkadza.
Nie umiem jej zlikwidować.
Zauważyłam też ,że niektóre reklamy są tak zmontowane,iż wracaja mimo,że się je kasuje.To bardzo denerwuje ,ale nie można nic z tym zrobić.Ja wyłączam komputer.
Bardzo lubię pisać bloga.Jest to dla mnie rodzaj pamiętnika.Mam mało znajomych w Kożlu,a jeszcze mniej do rozmowy na tematy ezoteryczne.Więc cieszę się ,że mogę się ,,wygadać na blogu.Mam jeszcze swoje obrazki. Jednego z nich zrobiłam kamerką i mogę go pokazać.Oto on.


Już go nie mam.Lubię jak od razu mogę podarować swoją pracę.





















Te też już poszły do ludzi.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Na jesienny podwieczorek.-Pychotka.

Motto dnia:   
                 Chcesz być spokojny, bądź głuchy.



Przez kilka dni pisałam coś dla ducha.Czas zrobić coś dla ciała.Na jesienny podwieczorek znalazłam
pyszne ciasto śliwkowe.Śliwki można jeszcze kupić w sklepie,ale też można zastąpić je powidłami śliwkowymi.

                                               Ciasto Pychotka.

                            40dkg. mąki
                            łyżka cukru pudru
                            4 żółtka
                            20 dkg. margaryny
                            1 łyżeczka proszku do pieczenia
                            1 łyżeczka amoniaku
                            3-4 łyżki śmietany

   Nadzienie:
                           1kg śliwek najlepiej węgierki
                           lub słoik powideł śliwkowych
                           10 dkg.wyłuskanych orzechów włoskich
   Masa:
                           1/2 kostki masła          
                           3 serki waniliowe homogenizowane
                           1 łyżeczka cukru pudru

Żółtka oddzielić od białek.Białka podzielić po 2.Zagnieść ciasto.Podzielić na dwie części.Białka ubić z10 dkg.cukru pudru.Każdy placek posmarować  powidłami,lub wyłożyć połówkami śliwek,wyłożyć pianę,posypać orzechami i upiec w temperaturze 180 st.C.
Masło utrzeć z cukrem,dodać serki.Gotową masą przełożyć placki .
Przepis na to ciasto nadaje się też do innych owoców.Jest naprawdę smaczne i łatwe.
Z przyjemnością poczęstujemy bliskich przy palącym się kominku.
                                                     

niedziela, 18 listopada 2012

Dotyk nieznanego.

Motto dnia:  Mądrość życia polega na tym, aby wyłączyć rzeczy nieistotne.


Udało mi się zrobić aktualne zdjęcie i wprowadzić go do posta.Jestem zawsze bardzo szczęśliwa , kiedy uda mi się zrobić coś nowego.
 Mama już śpi więc nie mogę oglądać telewizji.Pozostał mi komputer.
No i tak pomału stukam sobie w te klawisze i poznaję  coraz to nowe możliwości.Teraz opanowałam robienie zdjęć i wmontowywanie ich do posta.
To jest moje zdjęcie aktualne. Sama je wykonałam kamerką.
Mogę teraz pokazywać swoje prace i prezentować na blogu.
Będę to robić sukcesywnie w miare jak będą powstawały.
Teraz chciałabym opowiedzieć jeszcze, o spotkaniach z nieznanym.
W poprzednich postach już opisywałam swoje sny.Nie pamiętałam o jednym ,dopiero oglądając filmik z Boliwii i Bramę Słońca,przypomniałam sobie,że to też mi się śniło i to w kolorze.Brama była koloru jasno-brzoskwiniowego.
Całe  moje dorosłe życie było pełne niewyjaśnionych doznań.Kierowała mną jakaś nieznana siła.
W latach 90 tych zaczęłam ćwiczyć jogę oddechową,tak zwaną kryja joga.Szło mi dobrze .Przez 2 i 1/2 roku ćwiczyłam bardzo regularnie.Wyciszyłam się, nabrałam dystansu do życia,zaczęłam szukać wiedzy i odbiegać od życia codziennego.No i złamałam rękę.Cała systematyczność w ćwiczeniach przepadła.Po zagojeniu złamania ,już nie potrafiłam wrócić do ćwiczeń.Wtedy zrozumiałam,że powinnam spróbować iść inną drogą ku oświeceniu .Zaczęłam szukać i trwa to do dzisiaj.
Niedługo po śmierci  przyjaciela,też miałam kilka doznań i niewyjaśnionych sytuacji,które utwierdziły mnie w przekonaniu,że idę dobrą drogą.
Przyjaciel był numerologiczną 11ką, a to liczba mistrzowska,wierzę ,że mi pomagał. Mam  świadomość ,że trwa to do dzisiaj.


Wierzyć,nie wierzyć.

W.ieczorami,gdy mama już śpi siadam do laptopa,i przeglądam portal You Tube.
Bardzo interesują mnie tematy z archeologii,o wszechświecie czy o transformacji.
Jest tego tak dużo, że musze zdawać sie na intuicję i tą wiedzę ,którą posiadam ,aby coś wybrać.
Już wcześniej znałam pracę Michaela Cremo,,Archeologia zakazana"
,Byłam też na jego wykładzie ,kilka lat temu w Gdyni,który organizowała  Ula G.
Właśnie od jego filmiku zaczęłam.potem już poszło łatwo.Obejrzałam kilka obrazów o kontrowersyjnych wykopaliskach i artefaktach,które się chowa,albo nawet niszczy.byle by nie ujrzały światła dziennego bo nie pasują do przyjętego wzorca.
Bardzo duże wrażenie zrobiły na mnie szkielety gigantów.Wiedza o nich jest zawarta w Biblii , mitach,legendach i wielu innych przekazach.Często przypisywano im status bajkowy,ale czy nie jest to prawdą?
Następnie oglądałam relacje o ,, Tajemniczym Pochodzeniu Człowieka",też jest dużo na ten temat.
Polecam link  http://www.vismaya=maitreya.pl.zakryte-zagadki.
Jest tam bardzo dużo przekazów,do wyboru.
Odwiedziłam też kilka stron na temat Wzniesienia.Filmiki mówiące o tym też są w obfitości.
Jestem otwarta na te wszystkie nowinki.Bardzo mnie interesują.Pomagają też żyć.

sobota, 17 listopada 2012

Smalec-lekarstwo.

Na przełomie 2000 roku spotkałam rosyjskiego lekarza,który spędził ponad 20 lat na Syberii.Zaprosiła mnie do niego koleżanka Ula Giedrojć, która interesowała się  ezoteryką i często organizowała spotkania z interesującymi ludżmi. mieszkałyśmy wtedy w Gdyni.
Już jakiś czas temu przeszła na drugą stronę,ale zawsze mi jej brakuje.
Sama miała bardzo ciężkie życie,ale nigdy nie odmówiła pomocy.W tym okresie byłyśmy w podobnej sytuacji materialnej i wspierałyśmy się.
Uleczko cały czas  wspominam Cię serdecznie i z miłością.
Dzięki niej poznałam wiele ciekawych i kochanych ludzi, z którymi mam cały czas kontakt.
Wracając do tego lekarza.Tematem spotkania była medycyna ludowa na Syberii.
Ludność tam mieszkająca nie miała dostępu do lekarstw, a i lekarze musieli wspomagać się  ziołami i innymi produktami naturalnymi.
Należał do nich między innymi smalec ale bez soli.Stosowano go przy przeziębieniach, smarowano klatkę piersiową i stopy, owijano wełnianym szalem,czy inną odzieżą z wełny.Zakładano skarpety oczywiście wełniane.Do tego dochodziły herbatki i nalewki.po kilku dniach delikwent był zdrowy.
Najbardziej zapamiętałam poradę ,w której opisywał proces leczenia stawów.Sam był wegetarianinem.
Co pół roku kupuję 1 kg. słoniny nie solonej, robię z niej smalec i zjadam z razowym ,pieczonym .na zakwasie ,chlebem.Zaznaczam,ze wcale nie używam wieprzowiny.
Ten doktor [nie pamiętam,jak się nazywał] tłumaczył to tym,że w żywności mamy wszystkie składniki potrzebne do zdrowego życia.Smalec,kwasy fermentacyjne z chleba i kwas solny w żołądku.tworzą maż potrzebną do dobrego funkcjonowania stawów.Coś w tym jest.Jakiś czas temu przestałam stosować smalec.Zaczęły mnie boleć stawy i nasiliły się objawy reumatyzmu, więc wróciłam do dawnej praktyki.
Zapamiętałam jeszcze jeden przepis .Pozbyć się raz na zawsze  jęczmienia na powiece.
Przez trzy dni pod rząd po przebudzeniu, jeszcze zanim umyje się żeby,przetrzeć powiekę z jęczmieniem, śliną.
Pytałam się kiedyś mojego lekarza o to.Wytłumaczył mi,że w ślinie jest  z nocy kwas solny,który leczy ten jęczmień.Nie radzę próbować tego ze zwykłym kwasem.Ten z żołądka ma inne właściwości.


Przypomniałam sobie,ten lekarz nazywał się Lipanczykow.To co nam przekazywał na swoim wykładzie ,było bardzo podobne do tego co  opisuje Włodzimierz Megre w swojej Książce ,,Anastazja".

piątek, 16 listopada 2012

Początek weekendu.

Przeglądając wiadomości w internecie,coraz częściej spotyka się informacje na temat końca świata.Jest ich tyle,że trudno się w tym połapać.Jedni straszą,inni twierdzą co innego,a prawda może być taka,że wszystko odbędzie się bezboleśnie.
Bóg nie może być tak okrutny,aby sprowadzić zagładę na rodzaj ludzki. Może nas spotkać coś,co wstrząśnie światem,ale to na pewno nie będzie kataklizm na miarę Atlantydy.Wtedy też Bóg dał szansę ludziom sprawiedliwym.Teraz będzie tak samo.
Są różne prognozy,ale w najgorszym wypadku wszyscy posiadamy dusze nieśmiertelne.To daje nam alternatywę na powtórne wcielenie.
Więc nie ma się co martwić.
Ja osobiście jestem skłonna przychylić się do prognoz głoszonych na portalach Transformacja2012, czy innych o tematyce Nowej Ery.One mówią o bezbolesnym przejściu Ziemi w wyższy wymiar.To mi odpowiada.
Każda grupa wiernych chce być tą , która zna prawdę i każda próbuje zdobyś jak najwięcej wyznawców.
Natomiast Bóg wymaga od nas tylko,abysmy przestrzegali praw bożych, byli uczciwi prawdomówni, szczerzy , miłośierni i kochali Boga i wszystkie istoty jak siebie samego.
Tak często ludzie zapominaja o tym,a przecież to powinno być priorytetem,

czwartek, 15 listopada 2012

W autobusie -podsumowanie.

Rano pojechałam autobusem do apteki.W trakcie jazdy nie zamierzenie usłyszałam rozmowę dwóch starszych panów.Jeden chwalił się,że zapakował popsuty aparat fotograficzny  i postawił na widoku przy zsypie.Aparat już nie nadawał się do naprawy,ale ten pan bardzo się cieszył,że ktoś się nabierze i będzie rozczarowany.Byłam bardzo rozczarowana,że pan wyglądający na przyzwoitego,tak się zachowuje.Najlepiej zabawić się cudzym kosztem.
 Jak on wychował swoje dzieci,a jaki przykład daje wnukom,jeżeli ich ma?
Jaki przykład dajemy , takich mamy potomnych.
Więc, jeżeli ktoś narzeka na młodzież , to zaraz pytam,a jaki ty dajesz przykład?
Oczywiście,w autobusie mam czas myśleć o rzeczach,które zaprzątają mnie na co dzień.Dlatego mam ze sobą notes i wszystko zapisuję.Ostatnio często myślę o Ś.J.
Dlatego przyszło mi do głowy,że w Nowym Testamencie w ewangelii Mateusza 18-3 Jezus powiedział
Bądźcie jak dzieci....[najczęściej cytowany urywek,ale każdy interpretuje go inaczej]. Czy można jednak być szczęśliwym.radosnym,pogodnym,niewinnym, słysząc ciągle o szatanie,demonie czy armagedonie?Na pewno taka osoba jest ciągle smutna przestraszona i nie wie jak postępować,aby nie sprowokować szatana.
Bądźmy jak dzieci.Pozwólmy odejść rozczarowaniom i zdradom z przeszłości,lękom przed bliskością i zaangażowaniem względem innych.Wierzmy w siebie ufajmy sobie.Muszą zniknąć ograniczające,okaleczające psychicznie myślokształty cierpienia i strachu. Nie pozwólmy sobie odebrać tego co nam się należy.Dążenia do Boga.



środa, 14 listopada 2012

Już czas na pierniczki.

Niedługo nastapi najpiękniejsze święto w roku. Święto Bożego Narodzenia.Już teraz sklepy zapełniają się świątecznymi gadżetami i produktami spożywczymi charakterystycznymi dla tych świąt.
Ja najbardziej czekam na oliwę z orzechów włoskich.
 W ubiegłym roku dostałam ją w Lidlu. Była przepyszna.Jej wyrafinowany smak,szczegulnie nadawał się do wszelkiego rodzaju sałatek.
Najbardziej charakterystyczną potrawą, zaczynającą  okres przygotowań są pierniczki. Te prawdziwe należy przygotowywać już co najmniej 1  miesiąc wcześniej. wtedy dopiero mają smak i są niebywale kruche.
Drugim ciastem,którego nie może zabraknąć na świątecznym stole jest keks pełen bakalii.W mojej rodzinie nazywano go Cwibak,ale tym zajmę się bliżej świąt.
Teraz jest czas na pierniczki. Mój przepis.

                                                               Miodowe Pierniczki.
                                75 gr.margaryny jakiej kolwiek ,ja używam Tortową,
                                250 gr.miodu wielokwiatowego,zystko zale
                                1 jajko
                                125 gr. cukru, niekoniecznie, jeżeli nie lubisz  słodko,
                                Przyprawy do piernika,
                                400 gr. mąki, najlepsza tortowa,
                                100 gr. zmielonych orzechów włoskich,
                                1 łyżeczkę peoszku do pieczenia, ja używam tylko  Dr. Oetkera.

Margarynę,miód i ewentualnie cukier  stopić w rondlu.Masę przestudzić.Do masy dodać mąkę wymieszańą z proszkiem , przyprawy i jajko.Zagnieść ciasto i pozostawić na 3 godziny w lodówce..Po tym okresie rozwałkować ciasto na grubość  0,5 cm..Wycinać ciasteczka foremkami w świąteczne wzory.Piec w piekarniku 15-20 min.[Wszystko zależy od  piekarnika,jeden piecze szybciej,inny  wolniej.] Jeszcze ciepłe,dekorować lukrem i bakaliami.

Dodatkowo bliżej świąt robię ciasteczka cynamonowe, kokosowe,  orzechowe  i maślane.Wszystkim bardzo smakują.

wtorek, 13 listopada 2012

Nocne przemyślenia.


Tak mnie poruszyło to zagadnienie,że nie mogłam zasnąć pół nocy.
Zaczęłam robić notatki na temat tego co przyszło mi do głowy.
Wiem,że wiele ludzi boi się poruszać ten temat,ale znalazłam parę stron w internecie gdzie są blogi na ten temat.
Teraz wiem ,że nie jestem sama w moich poglądach.
Moje wrażenia ze spotkań są bardzo mieszane.
Potrafią być bardzo mili,uprzejmi.Komplementują człowieka,aby uśpić jego czujność.Osoba taka nie potrafi być stanowcza i nie zgodzić się na rozmowę.
Po pewnym czasie lużnych pogawędek zaczyna się pranie mózgu.Tak konstruują pytania,że człowiek nie może inaczej odpowiedzieć , niż tak jak są ich oczekiwania.
Nawiązując do książki Charline Delporte,to przypomniałam sobie, że już  czytałam podobne  historie,które działy się na dawnych terenach  ZSRR.
Słyszałam też o wypadku samobójstwa gdzie młody mężczyzna oskarżył w liście pożegnalnym właśnie
świadków Jehowy.
Wiem,że Pan Jezus został przysłany na Ziemię,aby wyprostować ścieżki wiary,ale jak zwykle ludzie pozmieniali wiele z jego nauk i dopisali to co im pasowało.
Nie mogę tylko zaakceptować tego,że jedynie wiara Ś J. jest prawdziwa,a wszystko inne to sprawka szatana-demona,a przecież  wszystkie religie,czy ich odłamy , mówią podstawową prawdę o tym co głosił Pan Jezus, dodając po drodze co nieco.
To co zamyślał i to co głosił Charles Taze Russell  też miało na celu wzmocnić wiarę,ale już jego następcy po dodawali swoie poglądy i przemyślenia,jak to rodzaj ludzki,a teraz ,,królowie i książęta samozwańcy",już nie wiedzą co glosić,aby umocnić swoją władzę.
Tak samo jak istnieje archeologia zakazana,tak i istnieją tematy i dowody, których nie należy ruszać,[ według pewnych osób]  chociaż nie można schować ich w zakamarkach magazynów,albo zakopać w ziemi.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Co mnie poruszyło dzisiaj.

Dzisiaj przed południem odwiedziły moją mamę panie ze zgromadzenia Świadków Jehowy.Jedna z nich jest starą znajomą mojej rodzicielki.Początkowo pozwalałam na te odwiedziny,ale po pewnym czasie,zaczęły one mnie nagabywać.
Mama ma 91 lat,więc nie jest już tak cenna dla zboru.Myślę ,że jestem dosyć oczytana i mam dobrą pamięć,więc potrafiłam ripostować ich wypowiedzi.
Jednak to było rzucaniem grochem o ścianę.Nic do nich nie dociera.Brak im logicznego,własnego myślenia.
Z uporem maniaka,bezustannie mówią o swojej religii.Zachowują się jak roboty nastawione na głoszenie ,,prawdy",jakby od tego zależało ich życie.
Zaczęłam penetrować  i szukać wiadomości na ten temat w internecie.
No i znalazłam. Strona Marek Sobisz blog. Wpis z 31 stycznia.
mareksobisz.cba.pl?p=143#container
Jest tam umieszczony rozdział z książki Charline Delporte ,,Ofiary mówią".
Bardzo sugestywnie i wstrząsająco napisana historia kobiety uwikłanej w sprawy świadków Jehowy.Warto zapoznać się z tą publikacją,aby wiedzieć czego się spodziewać i jak się bronić.
Orędziem tych ludzi jest strach i lęk przed szatanem,no i armagedon.
Natomiast sposoby i  argumenty są takie same jak u nas.
Teraz wiem, że najlepszym  co można zrobić ,to nie wpuszczać do domu tych osób.Uważajcie na to z kim się zadajecie!!!

Wahadełko.


Mam przyjaciółkę w Gdańsku. Nazywa się Edyta.To ona wprowadziła mnie w tajniki ezoteryki.Spotkałyśmy się na początku lat 80 tych.W tym czasie nie było jeszcze książek na temat parapsychologji.    Ona w jakiś sposób je zdobywała. Dzięki temu poznałam Magię Kahumów, Leonarda Ora czy Sandrę Roy.
Edyta była w temacie już od dłuższego czasu.Parę lat ćwiczyła jogę i przeczytała kilka książek.Oczywiście ,były to pozycje tłumaczone prywatnie  i  drukowane na powielaczu i ja takie książki czytałam.
Pewnego razu w trakcie towarzyskiej rozmowy,opowiedziała mi o swoich doświadczeniach z wahadełkiem.
 Kiedyś dostała z Anglii tablice  Quija. Próbowała nawiązać kontakt z osobami ,które odeszły,ale nie miała zbyt przyjemnych doznań.
Między innymi spytała o wiek ,w którym umrze.Dostała odpowiedż ,że w wieku 70 paru lat.
Akurat byłam po lekturze na ten temat.Wytłumaczyłam jej,że jeżeli to zaakceptuje i wpisze w swoją podświadomość, to tak się stanie.poradziłam jej,aby wizualizowała sobie inny okres odejścia z tego świata.
No i dożyła  już ponad 80 lat i ma się dobrze..Cały czas zajmuje się parapsychologią i pracuje nad swoją duszą.Wygląda młodo na swój wiek.
Wahadełko nie jest złe.To od nas zależy jak nam będzie służyć.Napewno nie do wywoływania duchów
Jest to narzędzie do porozumiewania  się z naszą podświadomością.
Zaczynając  pracę należy się dokładnie oczyścić mentalnie. Zmówić modlitwę i oznaczyć intencje.Poprosić swoich Aniołów Stróżów, Opiekunów Duchowych i Mistrzów Wzniesionych o opiekę
Modlitwę można samemu utworzyć jak serce dyktuje.
Znalazłam bardzo ciekawą instrukcję jak to zrobić.
 www.forum.spirytyzm.pl/viewtopik.php?f=17&t=840
Wprawdzie kościół nie poleca tych praktyk,ale jast taki arcybiskup ,który nie potępia radiestezji,a nawet sam ją stosuje.Jest to arcybiskup Bolesław Pylak z Lublina, obecnie w stanie spoczynku. I jakoś świat się nie zawalił.
Najważniejsze, dobrze przygotować się do pracy.

niedziela, 11 listopada 2012

Reinkarnacja.Prawda,czy fałsz?

Reinkarnacja.Od kilku dni ,co i raz ten zwrot obija mi się o uszy.Spotykam się z nim nawet poszukując wiedzy w internecie.
Wierzę w reinkarnację.
Kilka razy miałam sny na ten temat .Często nie miałam pojęcia o faktach ze snów.Dopiero potem trafiały mi się książki na ten temat. Wiem ,że żyłam na Atlantydzie.Przeżyłam jej zagładę.Byłam nauczycielem matematyki w Egipcie.Wojownikiem w VI-tym wieku.W XI -tym budowniczym zamków.Mogę tak wyliczać jeszcze kilka razy.Jest to jednak nieistotne, może tylko dla mnie ma znaczenie.Może kiedyś to opiszę.
Dużo czytałam na ten temat i to nie ja szukałam publikacji.One same do mnie przychodziły.
Przygotowując się do tego tematu,poszperałam trochę w internecie.Znalazłam obszerne wytłumaczenie w Wikipedii,na mojej ulubionej stronie.
Re powtórzenie ,inkarnacja wcielenie,doslowne tłumaczenie ,,powtórne wcielenie". Jest to długi proces doskonalenia się duszy w kolejnych ciałach. Czlowiek w trakcie jednego zycia nie jest w stanie doswiadczyć  wszystkiego.
Komu zależy ,aby nie wierzono w istnienie reinkarnacji i dlaczego?
Wszystkie znaczące religie świata wierzą w powtórny powrót duszy na ziemię.Począwszy od hinduizmu, poprzez buddyzm, do islamu, gdzie grupy sufickie uznają  reinkarnację.
Zwolennikami byli między innymi Pitagoras i Platon.
W chrzescijaństwie,także ten pogląd był akceptowany.Wierzyli w niego gnostycy.Uznawał Tomasz z Akwinu, czy Ojciec Kościoła  Orygenes.
Dopiero na Soborze w Konstantynopolu w 553 roku z woli Cesarza Justyniana i cesarzowej Teodory zakazano głoszenia tego wierzenia.Jednocześnie wykreślono z Biblii trzy rozdziały mówiące o powtórnym wcieleniu.Papież Wirgiliusz próbował się sprzeciwić ,ale był za słaby.
W Biblii  mamy kilkanaście miejsc ,które sugerują ,że reinkarnacja jest faktem.
W Nowym Testamencie jest wyrażnie powiedziane,że Jan Chrzciciel jest nowym wcieleniem Eliasza.
Jedyny raz gdzie można znależć argument przeciw reinkarnacji ,jest ,, List do Hebrajczyków",ale
już w odsyłaczu  1 Mojżesza 3,19 nie ma nic co by sugerowało ,że przeciwnicy wielu wcieleń mają rację.I to jest jedyny przypadek na ,który się powołują.
Kiedyś,ktoś mi powiedział,że chciałby w przyszłym wcieleniu urodzić się zwierzęciem.A czy nie lepiej być miłym zwierzątkiem niż jakimś zbrodniarzem.  TO ŻART !!!
Z tego co wiem,dusza ludzka nie może wcielić się w niższą istotę.
Nie ważne,czy ktoś wierzy w cokolwiek,byleby przestrzegał praw boskich.Był.dobrym, uczciwym, miłosiermym, radośnie przeżywał swoje życie  i miłował wszystkie istoty na świecie.

sobota, 10 listopada 2012

Czy Jezus był kosmitą?

Dużo się mówi na temat wizyt obcych cywilizacji na naszej planecie. Trudno zaprzeczyć  faktom ujawnianym coraz częściej  przez NASA i ludzi w tym uczestniczących ,na łamach internetu Rozbudowując ten wątek,można stworzyć całą historię od zarania dziejów,po dzień dzisiejszy.
Według informacji zdobytych w tymże internecie,całe życie powstało dzięki interwencji kosmitów.W dalszej kolejności co i raz interweniowali Oni w ewolucję i rozwój ludzkości.
Można też  spekulować,że dzięki nim powstała jedna religia na początku stworzenia świata, która przekazała podstawowe  prawa boże.Aby ich przestrzegać potrzebni byli odpowiedni ludzie.Tak powstała klasa kapłanów.Kapłani to też ludzie ze swoimi wadami i pragnieniami,zaczęli coś dodawać ,coś ujmować.Kosmiczne cywilizacje przysyłały co jakiś czas swoich przedstawicieli na ziemię,aby wyprostowały, to co stworzyli kapłani.
Tak powstały religie świata.Te wiodące są monoteistyczne.  Wszystkie uznają jednego Boga,tego ,który nacisnął ,,guzik"  Za najstarszą można uważać hinduizm. W  tej  religii Bóg jest jeden,ale występuje w wielu wcieleniach:Rama,Wisznu,Sziwa,czy Kriszna.Potem powstał buddyzm ,który miał już ziemskiego twórcę.No i judaizm. Tą historię już znamy lepiej. Mojżesz i jego przykazania są znane każdemu chrześcijaninowi. On przekazał prawa boże i nauczył ludzi jak żyć ,aby ich nie złamać.
I tak dochodzimy do chrześcijaństwa.
Nikomu nie trzeba mówić,że syn Marii, Jezus wyprostował zawiłości jakie narosły przez lata w religii.
Dał podwaliny pod chrześcijaństwo.
Jego przekazy były proste i zrozumiałe przede wszystkim dla ludzi nie wykształconych .
Niestety kapłani zaczęli swoje od nowa.Dodawali dogmaty,przypisywali prawa dające im władzę i bogactwo,bo przecież o to tak naprawdę chodzi.
Czy nie można domniemywać ,że Jeszua był wcielonym ,,kosmitą"?
 KAŻDA WIARA,KTÓRA PROWADZI DO BOGA JEST DOBRA!


Wszystkie wiadomości zaczerpnęłam z internetu.Ktoś może powiedzieć,że to nie prawda,ale wcześniej czytałam o tyn w wielu książkach.Poza tym ,myślę,że w Wikipedii nie umieszczają bzdur.Zresztą ten argument działa w obie strony.Mamy wolną wolę i mamy prawo do własnych osądów.


piątek, 9 listopada 2012

Nalewka Macieja Kuronia.

Od Trzech tygodni, codziennie po posiłku zażywam nalewkę,którą znalazłam w gazecie,już nie pamiętam tytułu,ale wyrobiłam w sobie nawyk,że wszystko sprawdzam w internecie.No i znalazłam. Okazało się ,że opracował ją Maciej Kuroń,Przepis jest na blogu Kuron.pl.
Okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Nie straciłam dużo,ale czuję się lżejsza. Mam uregulowane trawienie.Myślę ,że miałabym lepsze wyniki,ale nie umiem powstrzymać się przed podjadaniem.
Posiłki jem w mniejszych porcjach i bardziej lekko strawne.natomiast wieczorem ,aż mnie nosi,aby coś zjeść.
Ostatnio kupiłam pestki słonecznika i to pszyhamowało łaknienie.
Naleweczka jest bardzo prosta.Wszystkie składniki można kupić w aptece.Miałam trochę kłopotu,ponieważ w okolicznych aptekach nie było łopianu,ale poradziłam sobie.Wykopałam na pustych działkach korzenie łopianu,tak około 10 dkg.Zalałam korzenie 1/2 litra czystą wódką i odstawiłam w ciemne miejsce na 14 dni.Po tym okresie zlałam płyn do ciemnej butelki i mam teraz nawet kilka porcji.

                              Nalewka na nadwagę.
     50 ml. soku, lub wyciągu z mniszka lekarskiego
     50 ml. soku,lub wyciągu z łopianu
     50 ml.soku ,lub wyciągu z pokrzywy
   120 ml. kropli miętowych
   120 ml. wyciągu z dziurawca [pamiętajmy,że zażywając dziurawieć uważamy na słońce]

Wszystkie składniki mieszamy i odstawiamy na  7 dni. W 1/4  szklanki wody rozpuszczamy 1/2 łyżeczki nalewki i wypijamy.
Mam jeszcze przepis na nalewkę oczyszczającą żyły,ale to już innym razem.


czwartek, 8 listopada 2012

Wzniesienie oczami gospodyni domowej.

Coraz więcej mówi się o ufo,o zmianach na ziemi,o tak zwanym Wzniesieniu.Całe strony w internecie istnieją na ten temat.Nawet nie jesteśmy w stanie wszystkiego przeczytać,a co dopiero zapamiętać i zrozumieć.
W telewizji coraz więcej pojawia się reportaży i programów na temat Niewyjaśnionego.
Od zarania dziejów człowiek poszukiwał Boga-Żródło .Ludzie natchnieni miewali przekazy we śnie,w trakcie transów.Obwieszczali to innym,ale ich następcy dodawali i zmieniali według własnych przekonań i przemyśleń.
Czasem pojawiał się jakiś charyzmatyczny przywódca i tworzył podwaliny pod swoją religię.Jedni wyznaczali prawa i obowiązki, liturgię i zasady postępowania .Inni uczyli to co najważniejsze,jak osiągnąć boskość.Jak przygotować się do wzniesienia.
I tak powstały różne religie świata.
Dzisiaj jednak chcę pisać o tym co jest nam najbliższe.
Pogląd,że bogactwo i dobra pochodzą z zewnątrz powodują strach,gniew,smutek,a przecież szczęście ,dobrobyt,radość czy bezpieczeństwo,pochodzą z wewnątrz nas
Jednakże już Jezus nauczał,że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga.Dlatego w rzeczywistości jesteśmy samowystarczalni i samo-utrzymujący się dzięki Żródłu. Jesteśmy twórcami,ale nie pamiętamy o tym i akceptujemy brak jako swój los,przeznaczenie.
Nie istnieje prawo braku.Wszyscy jesteśmy Boską manifestacją Zródła. Bardzo przystępnie jest wytłumaczone to zagadnienie w blogu ,,Transformacja 2012",w poście z dnia 8 listopada ,,Mam  ponieważ Jestem".Zrozumiemy,czego mamy się pozbyć w naszym myśleniu,a co zacząć robić.Jak osiągnąć szczęście i dobrobyt.

środa, 7 listopada 2012

Deszcz jesienny.-Grzybiwe kuleczki.

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny i pluszcze  jednaki, miarowy,niezmienny.
Tak pisał Leopold Staff w swojej ponadczasowej poezji .
Ogarnia człowieka melancholia,gdy tak wpatruje się w mokre okno.
Mnie to nie dotyczy.Biorę się za narkotyk jakim jest dla mnie pisanie bloga.
Bardzo to polubiłam Od kiedy mogę włączyć w to
fotografie,czy inne ilustracje.
Jeszcze chciałabym nauczyć się, usuwać niepotrzebne elementy napisów.Następne zadanie do wykonania.
Praca w ogrodzie skończyła się.Do wiosny mam wolne.Mogę zająć się moim ulubionym hobby.Przygotowałam już plan ,co chcę zrobić.Mam do wykonania kilka obrazków z motywem bożonarodzeniowym.Chcę też wykonać kilka bombek ze styropianu.No i oczywiście ramki do obrazków.Zajmie mi to cały czas do świąt.
Jest teraz czas zbierania grzybów.Mam kuzynów,którzy namiętnie je  zbierają. Już mają nasuszone całe słoje.Robią też zaprawy do słoików,za ,którymi nie przepadam.Z suszonych lubię kotleciki.

                                       Grzybowe kotleciki.
           
                    1/5 łyżeczki przyprawy jarzynki
                    2 łyżeczki masła
                    5 dkg suszonych grzybów
                    1 całe jajko
                    1 świeża bułka pszenna
                    olej do smażenia
                    1 duża bułka pszenna typu ciabata.

Grzybki moczymy w wodzie,a bułkę w mleku.Namoczone grzyby mielimy,dodajemy jajko odciśniętą bułkę i jarzynkę.Dokładnie mieszamy.  Zwilżonymi rękoma formujemy kotleciki.Smażymy na gorącym oleju. Ciabatę kroimy na plasterki ,smarujemy masłem i wstawiamy na 5 min. do piekarnika.Kotleciki podajemy na ciepło.

Tak przyrządzone grzyby są bardzo smaczne.