Obserwatorzy

wtorek, 26 czerwca 2012

Anastazja

Wróciłam z mojej działeczki z pełnym koszem .Przyniosłam do domu bób,groszek,cebulę no i oczywiście już ostatnie truskawki.
Bób zaraz ugotuję razem z młodymi ziemniaczkami i poleję przysmażonym boczkiem.Pycha.Jest to stary przepis od mojej babci,która gospodarzyła na wsi,koło Kamienogrodu.
Groszek zamroziłam.Cebula może poleżeć, a truskawki wypijemy w koktajlu.
Moja działka ma 280 metrów kwadratowych.Jest bardzo mała,z tego około 80 metrów przypada na rabaty kwiatowe.Całość jest maksymalnie wykorzystana pod uprawę. Taka powierzchnia wystarcza aby zaspokoić potrzebę na owoce i warzywa dla dwóch osób.Całe lato jemy plony z własnej działki,a zimą mamy mrożonki i przetwory własnej roboty.
Tak pracując w ogrodzie przypomniałam sobie książkę ,którą czytałam parę lat temu.
Miała tytuł ,,Anastazja" Dzwoniące cedry Rosji" Władimira Megre.
Zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie,bardzo mi się podobała.
Dyskutowaliśmy,czy to jest realne.Takie siedziby rodowe, były by dla wielu ludzi spełnieniem marzeń i wspaniałą ucieczką na wieś.
Teraz widzę, że to jest możliwe.Pod warunkiem,że osoba ,która się tego podejmie rzeczywiście kocha ziemię i lubi pracę na roli.
Obserwując moich sąsiadów,doszłam do wniosku,że takich ludzi jest bardzo dużo.Najlepszym przykładem mogę być ja sama. Przez całe życie nie miałam nic do czynienia z uprawą ziemi,a teraz nie wyobrażam sobie ,abym nie miała możliwości pracy w ogrodzie i to nie tylko z kwiatami.
Taka praca relaksuje,satysfakcjonuje,uczy cierpliwości,planowania i koncepcyjnego myślenia.
W moim ulubionym programie na kanale telewizyjnym ,,Domo" jest o tym mowa.
Dlatego może warto pomyśleć o ucieczce na wieś.To jest moje marzenie.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Sałatka Żydowska

Przez kilka ostatnich dni byłam bardzo zajęta.Bawiłam się w budowlańca.
Mój balkon wymagał przygotowania do remontu.Trzeba było oczyścić luksfery ze starej farby,tapety i kleju.Zrobiłam to sama.Następnie zagruntowałam specjalnym preparatem z piaskiem kwarcowym.Powstała chropowata powłoka zwiększająca przyczepność.
Trzeba było jeszcze wypełnić wgłębienia w luksferach.Zrobiłam to wklejając kawałki kafelek.
Jestem teraz bardzo dumna z siebie.Dokonałam czegoś, co nigdy nie robiłam.
Zaniedbałam trochę ogródek,ale skończyły się deszcze.Nastała piękna pogoda,więc zdążę wszystko nadrobić.
Na następne zbiory trzeba jeszcze trochę poczekać.Teraz mam do likwidacji tylko chwasty.Podam dzisiaj przepis na szybką sałatkę,która w moim domu miała nazwę ,,Sałatka żydowska" i jest mało pracochłonna.

Sałatka Żydowska Ziemniaczana

1 kg ziemniaków
1 duża drobno posiekana cebula
2 kiszone ogórki
natka pietruszki drobno posiekana
majonez,sól,pieprz, sok z cytryny.

Sałatkę tą można podawać na ciepło.Po przygotowaniu wszystkich składników obieramy i kroimy gorące ziemniaki .Dopiero wtedy wszystko mieszamy z majonezem.
Ja jednak wolę tą potrawę schłodzoną.
Zyczę smacznego.

niedziela, 17 czerwca 2012

Spełniające się życzenia.

Nareszcie przestało padać.Od dwóch dni jest piękna słoneczna pogoda.W czasie deszczu byłam chora,ale od kiedy przestało,jestem w pełni sił i werwy.Byłam też na działce.Wszystko pięknie rośnie,ale najlepiej chwasty.przerosły wszystko. Posadziłam też fasolkę,,Jasiek" na grządkach po szpinaku i rzodkiewce.Zbiór przewiduję we wrześniu.
Mam piękny słoneczny balkon,ale kwiaty jakoś nie chcą na nim rosnąć.Może jest za gorąco?
Myślałam długo,co zrobić,żeby nie był taki smutny i bezosobowy.
No i wymyśliłam,oczywiście po programie na kanale Domo.Mówili akurat o muralach.Są to malowidła naścienne,na wieżowcach i dużych domach przeważnie mieszkalnych.
Początkowo zamierzałam też namalować coś na bocznych ścianach balkonu,ale, że nie znam techniki fresków ,po namyśle doszłam do wniosku, że kafelki też będą ładne,ale skąd wziąć odpowiednie?
Zaczęłam rozpytywać wśród znajomych.Trafiłam na panią Anię,która załatwiła mi kafelki nowe ,po likwidacji wystawy, nowe i do tego każda w innym kolorze.Cudeńko.
Rozplanowałam je na papierze i czekam na glazurnika,który w tej chwili wykańcza zaczętą pracę u kogoś innego.
Zauważyłam,że od jakiegoś czasu nie mając pieniędzy w nadmiarze,zawsze coś się wydarzy,jeżeli bardzo intensywnie o czymś myślę i marzę.
Pozytywne emocje i myśli pomagają w tym.
Przyznaję że już kilkanaście lat pracuję nad rozwojem osobistym.Medytuję ,ćwiczę jogę,ostatnio trochę zaniedbałam,ale zawsze jestem uważna i kontroluję moje myśli.
Reszta sama się jakoś dzieje.
W internecie jest bardzo dużo stron na te tematy.Warto się z nimi zaznajomić.Wbrew niektórym opiniom jest to chyba najważniejsze zadanie w naszym życiu.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Bezstresowe wychowanie.-Kugiel z ryżu.

Odwiedziła mnie wczoraj znajoma ze swoim wnuczkiem. Urocze dziecko. Żywe,inteligentne,ale bardzo rozwydrzone. Znajoma nie mogła całkiem zapanować nad nim. Interesowało go wszystko,ale nad niczym nie umiał się skupić. Niewiele mogłyśmy rozmawiać,bo cały czas znajoma była zajęta pilnowaniem wnuczka,który ma 6 lat. Córka i zięć wyjechali i zostawili dziecko pod opieką babci. Zaczęła mi się skarżyć,że rodzice wychowują syna,, bezstresowo". Okazało się ,że to wychowanie polega na tym,iż dziecku wolno robić wszystko, co mu przyjdzie do głowy,nie ma żadnych nakazów ani zakazów. Po prostu jest ,,bezstresowo" hodowany,ale wcale nie wychowywany.
Przypomniała mi się druga znajoma,która też wychowuje swoją córeczkę,bezstresowo. Nie karci jej,nie bije,nie krzyczy na nią. Mimo to dziecko jest grzeczne. Każde niemądre zachowanie,czy niegrzeczny wybryk są tłumaczone i wyjaśniane, dlaczego nie wolno i czemu jest nie właściwe. Dziewczynka ma 5 lat,ale już wszystko rozumie. Zdarza się,że kłóci się z matką i próbuje wymusić swoją wolę,ale matka cierpliwie tłumaczy, tak długo,aż mała zrozumie.
Podałam dwa przykłady ,,bezstresowego" wychowania i hodowania.
Radzę wszystkim rodzicom o zastanowienie się nad tym, co do znaczy ,, bezstresowe" wychowanie,czy chcą wychowywać czy hodować swoje dziecko.
Mam pięcioro wnuków,ale na szczęście ich rodzice znają tą różnicę i dokonali właściwego wyboru metody wychowawczej. Niektórym rodzicom przydała by się szkoła,która by uczyła jak postępować z dziećmi.
Kiedyś była kindersztuba i system wychowania przechodził z pokolenia na pokolenie. Babcie uczyły mamy jak postępować z dziećmi. Zdarzały się wyjątki, kiedy popełniano błędy wychowawcze,ale w większości wypadków postępowano właściwie.
My też starajmy się,aby nasza młodzież była dobrze wychowana,aby wiedzieli co dobre,a co złe,co właściwe,a co nie,co moralne,a co nie. Dzieci hodowane nie wiedza tego.
Kiedy chcemy ukształtować drzewo,robimy to, gdy jest młode i daje się naginać,ale trzeba robić to delikatnie,aby go nie złamać,tak samo jest z dziećmi.
No ,ale dosyć tego moralizatorstwa . Wiem ,ze zwykle rodzice nie lubią ,jak się ich poucza,ale to ich sprawa. Teraz na osłodę podam przepis na pyszny deser,oczywiście żydowski.

KUGIEL Z RYŻU.
4 szkl. wrzątku1
1 i 1/2 szkl.ryżu
6 jajek
6-8 łyżek cukru
5 łyżek stopionego masła
1 garść rodzynek
masło do smarowania.

Ryż gotować w osolonej wodzie przez 10 min.Odcedzić. Jaja ubić z cukrem na kogiel-mogiel,wymieszać z ryżem,rodzynkami i masłem. Przełożyć do wysmarowanego żaroodpornego naczynia. Zapiekać w nagrzanym do 180 stopni C piekarniku. Podawać ze słodką śmietanką.


czwartek, 7 czerwca 2012

Sny

Jest piękna pogoda.Siedzę przy laptopie i przypomniały mi się sny,które w młodości często mnie nawiedzały.Sny były identyczne w treści.Śniły mi się przynajmniej raz w miesiącu,a nawet i częściej.
Pierwszy:jestem w ogromniej sali z czerwonej cegły.Okna są gotyckie.Za oknem widzę piękne błękitne niebo.Lewituję i staram się wydostać z tej sali,wreszcie udaje mi się wyfrunąć przez okno i wszystko zaczyna się od nowa.Znowu znajduję się w tej gotyckiej sali i próbuję wyfrunąć do tego błękitnego nieba.Ten cykl powtarzał się kilka razy w ciągu jednego snu.Sen przestał przychodzić ,kiedy zajęłam się rozwojem duchowym.
Drugi:stoję na wysokim nasypie ,nad kanałem. Po przeciwnej stronie kanału jest drugi nasyp na ,którym stoją wysokie posągi.Stoi ze mną jakaś istota,jesteśmy ubrani w długie białe szaty.Patrzymy na posągi.Sen powracał kilkakrotnie.Nie znałam historii o Atlantydzie,ani nie miałam pojęcia o starodawnych lądach.Z tego samego tematu był drugi sen.Stoję na samotnej skale zalanej bezkresną wodą,w oddali widzę jakieś skały wyłaniające się z morza,czuję ogromną pustkę,żal i tęsknotę.Też sen się powtarzał.Po pewnym czasie trafiła do moich rąk książka na temat Atlantydy,Sny się skończyły.
Trzeci:Jestem w wysokich górach,gdzieś idę,ale nie poruszam się jak normalni ludzie,tylko skaczę długimi 10 metrowymi szusami,następne sny zdarzały się we współczesnej scenerii ,ale zawsze skakałam zamiast iść.W jednym ze snów byłam razem z koleżanką,która też tak skakała.Po jakimś czasie byłam na spotkaniu z hinduskim guru,i tam dowiedziałam się,że w Tybecie byli tacy mnisi,którzy umieli tak się poruszać ,nazywali się czele.Dodatkowo przeczytałam jeszcze o tym w czasopiśmie ,,Nie z tej ziemi",albo ,,Czwarty wymiar",nie pamiętam.No i sen jak zwykle spełnił swoje zadanie.
Wszystkie te sny miały mi uświadomić pewne zdarzenia z moich poprzednich wcieleń.I tak się stało.Miałam jeszcze niejedno wydarzenie,które wskazywało mi drogę, do dążenia, do oświecenia.Pozostałam na tej drodze do dzisiaj.


Tak wyglądała Atlantyda według opisu Platona.W moim śnie stałam na wale nad wodą i oglądałam posągi.Zapewniam,że do czasu snów nie słyszałam nic o Atlantydzie.


wtorek, 5 czerwca 2012

W ogrodzie-Truskawkowe risotto.

Byłam dzisiaj w ogrodzie w największym deszczu.Posprzątałam grządkę po szpinaku i rzodkiewce.posieję tam jeszcze fasolę.
Często oglądam programy telewizyjne z działek w Wielkiej Brytanii,tam często po zebraniu jednych plonów sieją następne rośliny.Fasola będzie miała czas do jesieni ,aby wyrosnąć.
Zebrałam bardzo dużo tego szpinaku.Po sparzeniu liści.zamroziłam 6 porcji.
Zrobiłam też porządek z przekwitłymi kwiatami wiosennymi.Czekam teraz na kwiaty letnie.Pozostało w tej chwili mało kwiatów przejściowych.Jest trochę smutno.Uwielbiam kwiaty i tylko ze względu na mało miejsca muszę rezygnować z wielu odmian.
Chciałabym wspomnieć jeszcze jeden przepis ze szpinakiem.

Ryba na szpinaku.
Rybę podsmażamy.Szpinak przyprawiamy solą,pieprzem i czosnkiem.Wykładamy do naczynia żaroodpornego,na to kładziemy rybę ,a na rybę ser pleśniowy.Palce lizać.!

Przeszukiwałam zapiski na temat truskawek.Zafrapowało mnie to że używa sie ich tylko na słodko.
Znalazłam jeden przepis z potrawą na ostro.

Truskawkowe risotto

450 gr. truskawek
2 łyżki octu balsamicznego
2 łyżki oliwy z oliwek
2 średnie cebule,drobno posiekane
czerwone chilli
1/2 łyżeczki soli
400gr.ryżu
200ml. różowego lub białego wina
1 łyżka masła
mały pęczek świeżej bazylii
50gr.parmezanu.

Umyte i oczyszczone truskawki skropić octem balsamicznym,odstawić na 30 min.Zagotować w dużym garnku 1 litr wody.Podgrzać oliwę,dodać cebulę i chilli,posolić.Na małym ogniu dusić 10-15 min.
Dodać ryż ,zwiększyć ogień,wlać wino,gdy wino odparuje dodać truskawki oraz wodę tak,by przykryła ryż.Dusić cały czas mieszając,aż ryż będzie miękki.na koniec dodać masło,bazylię i parmezan.Odstawić na 5min.potem podawać z winem.
Jest to jedyna potrawa jaką udało mi się znależć,a mam ich nie mało.

niedziela, 3 czerwca 2012

Wróżby.

Prawie codziennie otrzymuję w poczcie propozycje horoskopu,czy wróżby,szczególnie od Gabrielli Jasnowidzącej,oczywiście ,nie odpowiadam.Kiedyś w młodości owszem ,chodziłam do wróżek,ale nigdy nic się nie sprawdziło.Mało tego,tak znamienne zdarzenie jak wyjazd na Śląsk nigdy nie było nawet wspominane,a przecież to zmieniło całe moje życie.
Parę lat potem,kiedy córka była już dorosła i spodziewała się kolejnego dziecka,chciała dowiedzieć się coś na ten temat,ponieważ dziecko tak układało się w łonie,że na USG nie było nic widać .Według kodeksu wróżów,nie wolno stawiać kabały kobiecie ciężarnej.
Namówiła mnie,abym to ja poszła do znanego i popularnego jasnowidza.Kiedy ten znany pan wyszedł z gabinetu i zobaczył córkę,autorytatywnie stwierdził ze urodzi dziewczynkę. Była z nami też koleżanka córki,w ciąży i też miała mieć córeczkę.Obie urodziły prawie w jednym czasie chłopców.Jaka była radość córki,bo w domu były już dwie dziewczynki.Mnie też nagadał tyle bzdur,że dłuższy czas nie mogłam się z tego otrząsnąć.
Znałam już techniki,które pozwoliły mi wyzwolić się z tych sugestii,ale co przeżyłam to tylko ja wiem.
Od tego czasu przestałam chodzić do wszelkich wróżów i wszystkim odradzam.
Takie wizyty mogą narobić więcej szkód niż człowiek może sobie to wyobrazić.
Nie przeczę,są jasnowidze,tarocistki czy astrolodzy,którzy mają ten dar,ale jest ich bardzo mało,może 2% na całym świecie.
To samo dotyczy pseudo uzdrowicieli.Naciągają ludzi na grube pieniądze,łudzą złudną nadzieją,a potem wycofują się,gdy coś się nie uda.
Są techniki,które umożliwiają samo uzdrawianie,ale jest to bardzo obszerny temat i nie da się go wyjaśnić w dwóch słowach.Mogę polecić tylko, ostatnio czytaną książkę Ludmiły Puczko ,,Medycyna Wielowymiarowa".Stosuję ją, w stosunku do samej siebie,pomaga mi.
Jest tez bardzo ciekawy artykuł na stronie http://krystal28.wordpress.com Medycyna światła z dnia2011.03.21.Znalazłam też sposób na oczy.,,Joga oczu".
W internecie jest bardzo dużo stron na temat medycyny niekonwencjonalnej,trzeba tylko stać się lokomotywą,nie wagonikiem.

sobota, 2 czerwca 2012

Czulent

Wypróbowałam dzisiaj następną potrawę z mojej książki kuchni żydowskiej.Nie była tak dobra jak poprzednia,ale można zjeść.Podaję przepis,może kogoś zainteresuje.

CZULENT
1/2 skl.fasoli Jaś-ugotować wcześniej
                                       1 kg.mięsa z indyka ,takie lubię najbardziej
                                        1 cebula pokrojona w plasterki
                                         2 łyżki tłuszczu
                                          1 łyżeczka soli
                                           1/4 łyżeczki pieprzu
                                            1/2 łyżeczki papryki w proszku
                                             1-2 roztarte ząbki czosnku
                                              2 i 1/2 szkl.wrzątku
                                               1/2 szkl. kaszy gryczanej.

Potrawy te są dosyć pracochłonne i trzeba pilnować bo mają tendencję do przypalania.Jednak smak i aromat wynagradzają trudności.
Wczoraj spadł rzęsisty deszcz,więc dzisiaj nie musiałam iść do ogrodu.Mogłam zająć się gotowaniem.
Załatwiłam też kafelkarza do pracy na balkonie.
Mam nieładne ściany,luksfery:stare,brzydkie i nic nie można z nimi zrobić.Koleżanka i jej brat poradzili mi,abym pokryła je kafelkami.Trudno jest kupić pojedyncze kafelki,ale dostałam je z odzysku,Chyba już o tym pisałam.Ma być to mozaika.
W przyszłym tygodniu ,pan Marek zaczyna pracę.
Widziałam jego kilka dzieł.Naprawdę ,ma facet talent.Muszę tylko sama oczyścić te luksfery i zagruntować je.Dam sobie radę.Będzie prędzej.

piątek, 1 czerwca 2012

Sezon na truskawki -Koktajl.

To miał być post wczorajszy.Próbowałam wejść na stronę,ale nie mogłam otworzyć.Męczyłam się cały wieczór.dopiero o 22-ej naprawiłam to co zepsułam.Na pisanie posta było już za póżno.

Zaczął się zbiór truskawek.
Truskawka to taki owoc ,który najbardziej nadaje się na desery,ciasta i inne słodkości.
Mnie najbardziej odpowiadają koktajle.Zacytuję jeden przepis.

Dziarski Koktajl
300g schłodzonego arbuza bez pestek
120 ml.mleka z tofu
300 g truskawek
2 łyżki miodu
1 łyżka soku z cytryny
150 g.jogurtu
1 łyżeczka cukru waniliowego.

Jest to bardzo smaczny i energetyczny napój.Usuwa zmęczenie i poprawia nastrój.Jest sycący,a nie tuczący.

Często w tym okresie robię też ciasto na zimno.

500 g.truskawek
125 g.biszkoptów
2łyżki nalewki wiśniowej własnej roboty
1 łyżeczka cukru pudru
50 g. cukru zwykłego
1/2 paczki cukru waniliowego
300 ml.śmietany 10 lub 12%
1 łyżeczka mąki kukurydzianej



Szklane naczynie wykładam biszkoptami i skrapiam nalewką.Truskawki zgniatam,nie za bardzo,wsypuję cukier i wylewam masę na biszkopty.Krem robię wcześniej,aby wystygł.Żółtka ubijam z cukrem pudrem.Do śmietany dodaję waniliowy cukier i zagotowuję.Odstawiam na 10 min.
Następnie dolewam śmietanę do żółtek cały czas mieszając.po czym lekko podgrzewam,nadal mieszając,aby nie powstały grudki.Nie dopuszczając do wrzenia dodaję mąkę kukurydzianą,wymieszaną z odrobiną mleka.odstawiam do wystygnięcia.DOBRA RADA:aby nie powstał kożuch posypuję powierzchnię kremu cukrem.Przygotowanie trwa 20 min.Dobre na szybki podwieczorek.