Obserwatorzy

środa, 30 maja 2012

Egzorcyzm.

Pisałam już o moich spotkaniach z duchami.Zdopingowało mnie to do szukania informacji na ten temat.Po pewnym czasie wiedziałam już dosyć dużo na ten temat.Umiałam radzić sobie w sytuacjach,gdy pojawiały się jakieś manifestacje u mnie.Nie próbowałam swoich sił wobec innych ludzi.
Nadszedł czas,że musiałam przeprowadzić się na Śląsk.Pewnego razu kuzynka zaczęła mi opowiadać,że wieczorami nęka ją jakaś istota duchowa.Początkowo myślała,że to jej zmarły niedawno mąż,ale po głębszej analizie doszłyśmy do wniosku, że to ktoś inny.Znam techniki badania takich spraw wahadełkiem,spróbowałam i wyszło mi,że to jej teść.Był moment,że pokazał się kuzynce.Muszę zaznaczyć,że kuzynka nie jest histeryczką ,ani nierozsądną kobietą.Jest niezwykle rozsądna,zrównoważona i światła.Nie ma mowy o zmyślaniu.
Postanowiłam odprawić egzorcyzmy.Znam techniki ,które pomagają.Już na następny dzień były efekty.Duch więcej się nie pokazał.
Po jakimś czasie rozmawiałam z sąsiadką.Parę miesięcy wcześniej zginął jej syn.Pozostawił między innymi rocznego synka.Po śmierci ojca dziecko zaczęło chorować.Lekarze nie potrafili zdiagnozować choroby i określić przyczyny.Ponownie wzięłam wahadełko i zbadałam sprawę.No i odprowadziłam tatusia tam gdzie jego miejsce.Dziecko przestało chorować.
Trzeci przypadek w mojej karierze to pani Ania.Dwa lata wcześniej zmarł jej ojciec.Cały czas od śmierci były manifestacje obecności ducha.Stukanie naczyniami,Zapalanie lub gaszenie światła,przesuwanie sprzętami lub odgłosy codziennych czynności ojca.Najbardziej znamienne było to,że czteroletnia córeczka pani Ani widziała dziadka i często z nim rozmawiała.Nie było to miłe dla domowników,mimo że bardzo kochali ojca.Ponieważ już pani Ania wiedziała, co nieco, o moich umiejętnościach poprosiła mnie o pomoc.Tym razem włączyła się do tego cała rodzina,no i modlitwy i moje działanie pomogło.Manifestacje ustały.Do dnia dzisiejszego jest spokój.
Ostatnio w rozmowie z moją ciotką,dowiedziałam się,że mój zmarły wujek l{od dwóch lat} nadal przebywa w ich mieszkaniu.Wprawdzie ciocia twierdziła ,że jej to nie przeszkadza,ale wytłumaczyłam jej,że to niedobrze dla wujka i zgodziła się na egzorcyzmy.Jest już spokój.
Ktoś może pomyśleć,że tylko kapłan może wykonywać tego rodzaju czynności.Nie prawda,osoba mająca czyste intencje,odważna,pozbawiona uczucia strachu,świadoma tego co robi,może odprowadzać istoty bezcielesne do światła.Ja to robię.Pozdrawiam.

wtorek, 29 maja 2012

Refleksja

Planowałam pisać dalej o duchach,ale odebrałam rano e-maila,w którym pewien pan proponował mi kurs{odpłatny}marketingowy.Przekonywał,że rozwój osobisty to,{cytuję}pieprzenie.Tylko dążenie do bogactwa,bycie największym krezusem daje szczęście i zadowolenie.Dotychczas szanowałam poglądy tego pana,czytałam jego bloga i zawsze czekałam na jego e-maile.Teraz czuję się trochę rozczarowana.
Jest wielu bogatych ludzi na świecie i są nieszczęśliwi,jednocześnie bardzo dużo ludzi nie mających dużych kont w banku,są szczęśliwi i w pełni zadowoleni z życia.Wszystko to wiąże się właśnie z rozwojem osobistym,duchowym. Przekonałam się osobiście,że wraz z podnoszeniem swojej świadomości,zyskujemy uczucie szczęścia,dobrobyt ,zadowolenie z życia.Wiara w Stwórcę i to ,że jesteśmy Współstwórcami pozwala nam żyć godnie i dostatnio.Nasze myśli,marzenia i wizualizacje kreują się i stwarzają naszą rzeczywistość.Nie zapominajmy o tym.
Trzeba cały czas ćwiczyć uważność.Nie zapominać o tym,to bardzo ważne.
Nie trzeba mieć kont z kilkoma zerami,aby realizować nasze marzenia.Wystarczy tylko mocno chcieć,a wszechświat sam zadba abyśmy dostali to co chcemy i co nam potrzebne.
Doświadczam tego ,każdego dnia,są to rzeczy małe,ale bardzo istotne dla mnie.
Wiedzę czerpię ze stron internetowych.Jest ich bardzo dużo ,każdy znajdzie coś dla siebie.

Najbardziej lubię http://krystal28 wordpress.com. i www.Transformacja2012 czy http://lukas2012infos.

Mam przyjaciółkę,która często wskazuje mi interesujące nas tematy.Mamy bardzo podobne zainteresowania.Jestem jej bardzo wdzięczna,bo brak mi często czasu ,aby wszystko dokładnie czytać.
Praktykujmy rozwój osobisty,a na pewno zbierzemy bogate żniwo jutro.Pozdrawiam.

poniedziałek, 28 maja 2012

Moje spotkania z duchami.

Z ezoteryką ,pierwszy raz spotkałam się w1979 roku.Wprowadziła mnie w ten temat pani Julia Zigielhirte,dziennikarka z Gdańska ,Która była już na emeryturze.Odwiedzała mnie często.Była bardzo interesującą osobą,pełną rozległej wiedzy i serdeczną.Jej konikiem Była Dagny Przybyszewska,żona Stanisława Przybyszewskiego.Pisała o niej,opowiadała i miała odczyty na jej temat. Może ze względy na tamte czasy,długo nie wspominała nic na temat ezoteryki.Dopiero ,gdy zdobyłam jej zaufanie przyniosła mi książeczkę Ewelin Monahan,,,Leczenie metodą psychotroniczną".To była pierwsza moja lektura i technika na ten temat. Poznała mnie też z gdyńską malarką Małgosią Zakolską z ,którą się zaprzyjażniłam .Ona wprowadziła mnie w świat inny, niż znałam dotychczas.Małgosia spotykała się z pasjonatami ze Stowarzyszenia Radiestetów w Sopocie i miała dostęp do literatury na tematy ezoteryczne.To dzięki niej poznałam ,,Magię Kachunów',Leonarda Orra,Sandrę Roy i innych.W ten sposób zostałam wprowadzona w świat duchów.
Moje osobiste ,pierwsze spotkanie było w Niemczech,w Cottbus u mojej przyjaciółki ,która mieszkała w starym przedwojennym pięknym domu.Mieszkanie należało kiedyś do bogatej rodziny.
Pierwszą noc spędziłam w obszernym pokoju,mającym gęste rolety w oknach.
Prawie już zasypiałam,nagle obudziły mnie dwie postacie ,byli to chłopcy 10-12 letni,ubrani w mundurki Hitler Jugent.Pochylali się nad moim posłaniem,pytając siebie nawzajem ,,kto to jest?"
Zerwałam się z łóżka,żeby sprawdzić ,czy to nie jest poświata z okna,ale rolety były szczelne i żadne światło nie przenikało przez nie.Nie znałam jeszcze wtedy praw rządzących tym wymiarem,ale zaczęłam bardzo żarliwie modlić się za umarłych i zjawy zniknęły.Nie mogłam potem zasnąć,przyjaciółka to zauważyła i przyszła.Okazało się ,że w czasie wojny mieszkała tam rodzina z takimi dziećmi,którzy zginęli pod koniec wojny.Nie mówiła mi o tym,bo nie przypuszczała,że mi się ujawnią,a nie chciała mnie przestraszyć.
Następne manifestacje, już nie robiły na mnie takiego wrażenia.Byłam przygotowana jak postępować.
Bardzo znamienne doznania przeżyłam,kiedy zmarł mój najbliższy,najserdeczniejszy przyjaciel.Bywał często w moich snach.Kiedy pytałam,dlaczego nie pokazuje mi się na jawie,odpowiadał że może mnie przestraszyć.Sny były tak znamienne i realistyczne,że nie mogły być tylko marzeniami sennymi.Posiadały też wątki, o których dowiedziałam się po przeżyciu snu.
Zaczęłam bardzo intensywnie szukać materiałów na ten temat.Ponieważ miałam już dosyć duże grono przyjaciół ,którzy zgłębiali to zagadnienie nie miałam trudności ze zdobyciem materiałów.
Teraz wiem jak odprowadzić taką istotę przez tunel do światła,do miejsca przeznaczenia.
Mam już kilka osiągnięć,ale to innym razem opowiem.Pozdrawiam.



niedziela, 27 maja 2012

Dzień Matki.


Wczoraj minął jeden z najpiękniejszych dni w roku.  Dzień Matki. Moja Mama nadal jest jeszcze ze mną,wprawdzie nie mam z nią już stałego kontaktu,  ale nadal mogę się do niej przytulić i poczuć, że jestem czyimś dzieckiem.                                                                                                                                Od rana starałam się uczynić ten dzień wyjątkowym.Posiłki przygotowałam takie jakie Mama najbardziej lubi. Pragnęłam aby ten dzień był radosny i miły i był taki.Cały dzień wspominałam wszystkie chwile ,jakie pamiętałam na temat Mamy.Pamiętam jak była troskliwa,zapobiegliwa  i dobra dla swoich dzieci.Miałam jeszcze brata,ale zginął w wypadku samochodowym.                                                                                                                                      Całe  życie czułam opiekę, troskę i błogosławieństwo matki.                                                               Mama była krawcową,więc miałam  najładniejsze ubrania wśród okolicznych dzieci,ale nie byłam z tego powody zarozumiała.Pożyczałam sukienki koleżankom i często dostawałam burę od rodziców.Rodzice bardzo dbali o nas.Dla Mamy dzieci były priorytetem.Tak jest do dzisiaj.W momentach kiedy odzyskuje świadomość,pierwsza jest troska o mnie i moje dzieci.Tak samo i ja,  jestem przepełniona troską i miłością w stosunku do moich dzieci.Wiem, że one to czują i wiedzą. Cieszę się, że mam taką świadomą,kochającą i współczującą rodzinę.                                                                                       Wiem, że najważniejsza jest prawdziwa miłość, która spaja i żywi duchowo rodzinę.Tam gdzie nie ma miłości ,dzieje się żle,nie ma dobrobytu,są często problemy różnego rodzaju i wszystko układa się nie dobrze.                                                                                                                                                      Jaki ładunek emocjonalny  włożymy w treść naszego życia,takie ono będzie.Pamiętajmy,to my kształtujemy nasze życie. Bądżmy,mili i dobrzy, i kochajmy wszystkie istoty jakie nas otaczają ,one odwdzięczą się tym samym.Pozdrawiam Was z miłością.


piątek, 25 maja 2012

Cymes z ziemniaków,śliwek i mięsa.

Już od dziecka słyszałam to słowo.Kojarzyło mi się zawsze z czymś dobrym.Najczęściej z naleśnikami.

Jest to m najlepszy dowód przenikania kultur .Pochodzę ze Lwowa,a tam społeczności były mieszane.Wiele wyrazów przeniknęło do języka polskiego.

W mojej książce kuchni żydowskiej znalazłam bardzo obszerny rozdział na ten temat.Przedstawię teraz jeden przepis ,który wydał mi się najbardziej charakterystyczny.

            Cymes z ziemniaków,śliwek i mięsa

  1/2 kg. suszonych śliwek
  3 skl. wrzątku
  2 łyżki tłuszczu
  1 i 1/2 kg. mostka wołowego
  2 posiekane cebule
  1 łyżeczka soli
  1/4 łyżeczki pieprzu
  3 duże ziemniaki,pokrajane w ćwiartki
  1/2 szkl. miodu
  2 gożdziki
  1/2 łyżeczki cynamonu

1.  Śliwki wypłukać,zalać wrzątkiem na godzinę,odcedzić,wybrać pestki.
2.  Tłuszcz rozgrzać w dużym rondlu.Włożyć mięso pokrojone na6-8 kawałków, dodać cebulę,smażyć
     zrumienienia.
3.  Posypać solą i pieprzem i dusić na małym ogniu pod przykryciem przez godzinę, włożyć śliwki,wlać 3 szkl.wrzątku,dodać ziemniaki,miód,gożdziki i cynamon,lekko zamieszać i dusić dwie godziny przykryte do połowy.
4.  Podawać na gorąco.
     Potrawa wystarcza dia 6-8 osób.

Jest to pracochłonna potrawa,ale warto spróbować.Szczególnie w weekend, kiedy chcemy zaimponować rodzinie i przyjaciołom.

Próbowałam, naprawdę bardzo smaczne.Pozdrawiam.


czwartek, 24 maja 2012

To lubię.

Postanowiłam dzisiaj przedstawić faceta,który zainspirował mnie,aby zacząć malować duże obrazy.Plik przysłała mi córka,która często mnie pociesza takimi perełkami. Jest to twórczość malarza ,pochodzenia wschodnio-europejskiego .Nazywa się Leonid Afremow.Nie potrafię słowami opisać to co czuję,gdy oglądam jego obrazy.Nazwałam je ,,deszczowymi obrazami".Są przepiękne.
Jeszcze jeden twórca tak do mnie przemawia.Jest to Igor Żenin , ten z kolei zajmuje się fotografią. To niesamowite jak ze zwykłego fotosu można stworzyć dzieło sztuki.
Bardzo silnie przemawiają do mnie obrazy,a jeszcze w połączeniu z muzyką mam całkowity odlot.
Zawsze lubiłam chodzić na wystawy malarskie i mimo że nie miałam wykształcenia w tym kierunku,potrafiłam prawidłowo ocenić wartość obrazu.Miałam ten szósty zmysł,który pomagał mi wybrać to co dobre.                                                                                                                                                   Będąc na emeryturze zajmowałam się wieloma robótkami :haftowałam krzyżykiem,robiłam serwetki, chusty na szydełku,nie obca jest mi praca na drutach.Początkowo malowałam pastelami.Sprawiało mi to dużo radości.Pewnego razu dostałam pudełko farb olejnych.Teraz jest to moja ulubiona technika.      Moje obrazy są kolorowe i wesołe.Bardzo lubię malować.Przy tej pracy odpoczywa i nabieram energię na cały dzień.Tak jak praca w ogrodzie,wcale mnie nie męczy.
Internet też pozwala mi na utrzymanie zdrowia psychicznego.Mogę podziwiać wiele prac słynnych malarzy nie wychodząc z domu.Bardzo mi to odpowiada,Do jutra.





środa, 23 maja 2012

Kasza...

Codziennie mam problem,co ugotować na obiad.Mama już nie może wszystkiego jeść.Potrawy musza być zmiksowane, no i smaczne.w przeciwnym razie nie chce jeść.Najlepiej do tego nadają się wszelkiego rodzaju kasze.Wypróbowałam już masę przepisów.Ciągle znajduję coś nowego.Parę lat temu,będąc u znajomych ,spotkałam panią z Ukrainy i podała mi ona przepis bardzo popularny w okolicach Lwowa.

Bierze się 3 rodzaje kaszy: ryż, kaszę jęczmienną i kaszę gryczaną w równych ilościach.{Kaszę jęczmienną radzę namoczyć na kilka godzin,bo dłużej gotuje się} Warstwami ułożyć w rondlu,zalać proporcjonalną ilością wody.{Jedna miarka kaszy , na dwie miarki wody}Doprawić solą i ziołami.Gotować na wolnym ogniu.Gdy kasza ,,wypije wodę",zdjąć z ognia i włożyć pod kołdrę.jest pyszna.

Jednocześnie przypomniałam sobie o bardzo mądrej stronie na temat kaszy.Pisze na niej o znaczeniu  kaszy dla naszego zdrowia i o bardzo zdrowej diecie.Wystarczy słowo klucz.Chleb KR-IRL.Prowadzi ją dr.inż.Jarosław Michał.Polecam.

poniedziałek, 21 maja 2012

dlaczego...

Zaraz po śniadaniu,poszłam na działkę.Trzeba wszystko podlać.Teraz spokojnie lubię sprawdzić pocztę ,poczytać co,,w trawie piszcz"",no  i ,,piszczy".Znowu słowne przepychanki.A mnie się marzy świat pełen miłości,tolerancji,zrozumienia i współodczuwania .W takich chwilach chciałabym zaszyć się gdzieś w głębokim lesie,albo na zapadłej wsi,ale takiej ,gdzie ludzie żyją zgodnie z naturą i bez żadnych negatywnych przywar.Czy jest takie miejsce?
Tak ogólnie,to nie mogę narzekać.W najbliższym otoczenie mam samych bardzo dobrych ludzi.Żona mojego kuzyna,Marysia,najbliższa  mi osoba,na którą mogę zawsze liczyć.Pielęgniarka Pani Ania,która codziennie przychodzi do Mamy,oddana,pełna miłości i profesjonalizmu.Gotowa pomóc w każdej sytuacji.Pani Ania terapeutka,która stara się o to aby Mama miała sprawne stawy.    
 Też miła i dobra.            
 Osoba,która już stale leży, prędko traci elastyczność w kościach,i stąd powstają zesztywnienia i przykurcze.Mama tego nie ma.                                                                                                                          Jest jeszcze kilka osób,w zasadzie wszyscy których znam w Kożlu są bardzo mili i uczynni.Moi przyjaciele z Gdańska też bardzo mnie wspierają,często dzwonią,  lub odwiedzają mnie na Skype.
Dzięki internetowi nie czuję się osamotniona i opuszczona.Ostatnio zarejestrowałam się na Facebooka.No i w szybkim tempie zdobywam coraz to nowych znajomych    Ludzi ,którzy mają wspólne zainteresowania ,a nawet podobne myśli. Nie jestem samotna.Pozdrawiam.

niedziela, 20 maja 2012

Jak dobrze wstać.....

Jak dobrze wstać skoro świt......Dzisiejszego poranka ciśnie się na usta piosenka ,,Radość O Poranku",aż chce się skakać i tańczyć. Przez 2-wie godziny próbowałam  zmienić wygląd mojego bloga, ale nic nie wyszło. Trudno może innym razem uda mnie się.
W którymś z poprzednich postów wspomniałam o fascynacji kuchnią  żydowską , no i dostałam książkę od ,której wszystko się zaczęło. Jest to książka Katarzyny Pospieszyńskiej  ,,Cymes czyli kuchnia żydowska". Jestem zachwycona tą małą książeczką . Są w niej informacje na temat tradycji,  kalendarium i oczywiście przepisy kulinarne.
Wcześniej już spenetrowałam  wszystkie, znaczące wiadomości na ten temat w internecie.
Najbardziej zainteresowało mnie pojęcie ,,koszerna sztuka kulinarna' .Jest to tradycja inspirowana nakazami  religijnymi i w mniejszym stopniu zdrowotnymi. Mnie  zafrapował temat religijny.
Swojego czasu , koleżanka córki powiedziała mi,że ,,koszerne" to nic innego, jak modlitwa w trakcie uboju i prośba do duszy zwierzęcia o pozwolenie na konsumpcję jego ciała. Przekonała mnie ta interpretacja i wykonałam eksperyment. Nic nikomu nie mówiąc, przygotowałam dwa kawałki mięsa wołowego .
Potrawy pobłogosławione i nad ,którymi się modli są lepsze, smaczniejsze. Kiedyś to był zwyczaj,nie tylko hebrajczyków ,ale i innych nacji. Coś w tym jest. Przemyślcie to. Pozdrawiam.

sobota, 19 maja 2012

Spacer

  1. Wróciłam ze spaceru na działkę.Było wspaniale.Wszystko rośnie pięknie,ale trzeba podlewać.Działkę uprawiam już od pięciu lat.W pierwszym roku ,jako nowicjuszka w ogrodnictwie popełniłam wiele błędów.Teraz już wiem ,że trzeba mieć dużo cierpliwości .Już nie wysiewam kwiatów jakie wpadną mi do ręki.Preferuję teraz byliny,są mniej pracochłonne,a tak samo ładne.Przynoszę  do wazonu piwonie i irysy.Wytrzymują 5-6 dni.Czekam na następne.Lubię mieć kwiaty w domu.                                                                                                                         Jednak moim oczkiem w głowie są warzywa.Całe lato prawie wcale nie kupuję jarzyn.Robię tez mrożonki i zaprawy  na zimę.Dużo w ten sposób oszczędzam .                                                  Przechodząc przez ogród zastanawiam się dlaczego jest tyle pustych działek,ale może to tylko w Kędzierzynie? Oglądam często programy ogrodnicze na kanale Domo.Przeważnie są to produkcje z Wielkiej Brytanii.Podziwiam tych pasjonatów,z jakim oddaniem pracują w ogrodzie,ale Polacy też tak potrafią.Obserwuję działkowiczów,jak starają się, ile pracy wkładają w te swoje ogródki,jak je upiększają i cieszą się ze swojej pracy.Są to jednak przeważnie ludzie starsi lub w średnim wieku.Młodych prawie nie widać,a szkoda.Pozdrawiam

Piękna pogoda


  1. Wstałam rano no i oczywiście czułam się bardzo szczęśliwa.Piękna pogoda nastraja optymistycznie.Postaram się wykonać swoje zadania wobec mamy i jak najprędzej iść na działkę.Wprawdzie mam wszystko zrobione,ale lubię iść i popatrzeć jak wszystko pięknie rośnie.Pozdrawiam.

poniedziałek, 14 maja 2012

szpinak-clebki Chapati

No i mamy następną nowalijkę.Już można zrywać szpinak.Dużo osób go nie lubi,ale ja i moja rodzina ,uwielbiamy go.Popisowym i chyba najbardziej lubianym daniem są naleśniki.Warunek, do szpinaku koniecznie dodajemy czosnek,ale tylko polski. Znam jeszcze kilka wariacji ze szpinakiem w roli głównej,ale dzisiaj podzielę się tylko przepisem na pyszne chlebki chapati ze szpinakiem.


Chlebki chapati

400gr. mąki krupczatki

1 łyżeczka soli

2łyżki oleju słonecznikowego

1 drobno posiekana papryczka chili bez gniazd nasiennych

2 łyżeczki zmiażdżonego czosnku

1 łyżeczka utartego imbiru

250gr.drobno posiekanych liści szpinaku

1/2 łyżeczki pieprzu cytrynowego

Mąkę i sól przesiewamy do dużej miski.Dodajemy oliwę.Stopniowo cały czas mieszając ,dolewamy 250ml letniej wody. Wyrabiamy ciasto tak długo aż wchłonie całą wodę.Odstawiamy na 30 min,przykryte wilgotną ściereczką.Następnie,na rozgrzaną oliwę kładziemy papryczkę,czosnek oraz imbir i podsmażamy minutę.Po czym dodajemy szpinak,pieprz i sól.podsmażamy,aż wyparuje woda ze szpinaku,łączymy z ciastem. Z całej masy formujemy 16 placuszków o średnicy 15cm.Kładziemy ciasto na gorącej,suchej patelni i smażymy 30 sek. z obu stron.Jemy jeszcze ciepłe.Smacznego.
Dostałam dzisiaj od przyjaciółki dwie książki kucharskie z potrawami żydowskimi.Jestem ich bardzo ciekawa.Jeszcze nie spotkałam się z tą kuchnią,poza przepisami ojca Grande,ale to już innym razem.



czwartek, 10 maja 2012

cd. o odchudzaniu

Dieta jest to temat interesujący większość ludzkiej populacji.


Jedni stosują dietę,aby pozbyć się nadwagi,inni chcą przytyć,jeszcze inni,chcą być zdrowi.Największy jednak problem ,to nadwaga.Tu wspomnę o tak zwanym BMI.Zaobserwowałam u siebie ,że najlepiej wyglądam gdy mam 104-6 cm. w biodrach.Ważę wtedy 75 kg.Według tabeli powinnam ważyć 68 kg.Wyglądałabym jak anorektyczka.Nie trzymajmy się ściśle tabel,bo każdy człowiek jest indywidualną istotą i powinien sam decydować o swoim wyglądzie.Na pewno każda z nas chciałaby być jak modelka,ale wiemy że to jest niemożliwe.Dlatego odchudzajmy się w miarę rozsądnie i tylko tyle aby być zdrowymi.Kochajmy siebie takimi jakimi jesteśmy ,a to też pomoże nam w dążeniu do normalnej wagi.Jeszcze jedno,dbajmy o dobre funkcjonowanie wątroby,to ona jest odpowiedzialna za prawidłowe spalanie tłuszczu i wydalanie toksyn.

środa, 9 maja 2012

coś o odchudzaniu

Połowę życia zmarnowałam na różne diety,które gdziekolwiek odkryłam i nic.Po kilku miesiącach wracałam do starych rozmiarów .Nie powiem jakich,Po wielu latach doświadczeń doszłam do wniosku,że trzeba mniej jeść.Jest to trudne.Człowiek lubi zjeść,a to jakieś święta, albo inne przyjęcie i tłuszczyk rośnie.To co zdobędziemy w ciągu dwóch dni,musimy tracić miesiąc,albo i dłużej. Nie ma diety cud.Tylko silna wola i samozaparcie pozwolą nam pozbyć się paru kilogramów. Postanowiłam spróbować jeszcze raz.Opracowałam indywidualną metodę dla siebie.Codziennie opracowuję menu na cały dzień,składające się z 1200 kalori. Dzielę to na 6 porcji i zjadam w ciągu całego dnia.Stosuję tą strategię już 3 tygodnie i straciłam 2 kg.Zobaczymy co będzie dalej.Wszystko opiszę na blogu.Pozdrawiam.

poniedziałek, 7 maja 2012

rzodkiewki

Poszłam wczoraj na spacer na działkę.Przyniosłam do domu świeżutkie rzodkiewki.Miałyśmy pyszną kolację.Przypomniałam sobie przepis na rzodkiewki gotowane.Przygotowuje się je tak jak kalafior.Polewa się je masłem z bułeczką tartą.Dzisiaj jest smutno i pochmurno.Nie idę na działkę,ale przeczytałam bloga mojej serdecznej przyjaciółki i od razu zrobiło mi się milej na sercu.Mam kilka innych blogów ,które podnoszą mnie na duchu.Lubię tez posłuchać muzyki na You Tube.Wyszukuję zapomniane melodie i piosenki,któeych już nie grają w radiu ani w telewizji.Filmów nie oglądam,chyba,ze coś ciekawego,zabierają duzo czasu.
Pozdrowienia

piątek, 4 maja 2012

co dalej?

Chciałam pisać codziennie,ale ta piękna pogoda przeszkodziła.Starałam się jak najszybciej wykonać wszystkie czynności pielęgnacyjne koło mamy i biegłam na działkę.Dzisiaj cały dzień pada,więc zaczęłam przeglądać moje kalendarze.Znalazłam w nich wiele ciekawych tematów kulinarnych.Jeden zainteresował mnie szczególnie.Ponieważ mama już je tylko papki i potrawy półpłynne,często przyrządzam ziemniaki.Mają potas i dużo innych mikroelementów. ,,Ziemniaki porządnie umyć pod bieżącą wodą i cieniutko obrać.Obrane ziemniaki wrzucić do czystego garnka.do połowy jego wysokości.Tak na marginesie,Żydówki miały osobny garnek do gotowania ziemniaków,nie aluminiowy.Ile osób będzie jadło,tyle główek cebuli,pokrojonej w ćwiartki,kładziemy na wierzchu,dodajemy szczyptę kminku,duża łyżkę masła i 2 szkl. mleka.Wszystko zalewamy wrząca wodą do polowy garnka.Przykrywamy pokrywką i gotujemy na średnim ogniu.Po ugotowaniu i odcedzeniu solimy. Wodę z ziemniaków,ponieważ zawiera dużo soli mineralnych,zalewamy zimnym mlekiem w objętości 2/3 wywaru i 1/3 mleka.Dodajemy siekaną rzeżuchę,szczypiorek lub inną zieleninę i pijemy jak kompot. Przepis zaczerpnęłam z książki kucharskiej Ojca Grande. Przez lata gospodarowania zebrało się dosyć sporo różnych przepisów kulinarnych,które chciałabym udostępnić teraz innym. Przypomniałam sobie ,że moja mama też tak gotowała ziemniaki na prożbę ojca,tylko zamiast cebuli dodawała świeżą kapustę,pokrojoną w dużą kostkę.Potem po ugotowaniu polewała to stopionym boczkiem.

wtorek, 1 maja 2012

Nareszcie....

Nareszcie udało mi się wmontować tło do bloga.To jest mój pierwszy komputer w życiu i mam go 2 lata.Stopniowo uczę się wszystkiego od podstaw,a mam już swoje lata.Dużo mam jeszcze braków o wiedzy o internecie.Chciałabym nauczyć się wmontowywać fotosy,ale nie mam dobrego aparatu.Jest to na razie plan na przyszłość.Nie mogłam zasnąć,tak mnie męczyła ta sprawa tła.Pozdrawiam.

rozmowa

Mamy dzisiaj piękny dzień.Lepiej nie wychodzić teraz na słońce.Jedynie pobyt w cieniu nie zaszkodzi.Jest to mój drugi wpis .Nie bardzo umiem jeszcze poruszać się po tym internecie.Minęła chwila zanim otworzyłam to co trzeba.Próbowałam dzisiaj jeszcze raz zostawić wiadomość na blogu w Onet,ale znowu awaria.Mama już nie wstaje z łóżka.Jedyna rozrywka to telewizor,ale też już nie bardzo rozumie treści filmów.Przypadkowo trafiłam na kanał polo tv.Bardzo się mamie spodobał.Teraz cały czas słucha muzyki,a ja w tym czasie mogę zająć się swoimi sprawami.Mogę też wyjść na 2 godziny na działkę.Uwielbiam to.Lubię obserwować jak wszystko rośnie,planować prace ogrodnicze i wykonywać je.Słuchając teraz muzyki z telewizora ,zastanawiam się dlaczego jest tak mało kanałów z muzyką dla ludzi w średnim i starszym wieku.Mezzo to za mało.Bardzo lubimy z mamą występy z Nataszą Urbańską,prawie wcale jej nie ma w tv,a wiem że wielu ludziom się podobają jej występy.Weszłam dzisiaj na wagę i jestem przerażona .Muszę prędko zabrać się za siebie.Do czerwca wrócę do wagi z zeszłego roku.Przerobiłam w swoim życiu chyba już wszystkie diety jakie istnieją.Stwierdziłam że najlepiej chudnąć według swojej opracowanej na własnym doświadczeniu metody.Wyznaczam dobie dzienną porcję jedzenia,dzielę to na 5-6 porcji i zjadam w ciągu całego dnia.Napady łakomstwa popijam wodą 2 litry dziennie.W produktach spożywczych staram się nie przekraczać 1200-1500 kalorii.Bardzo pomaga mi w tym indeks glikemiczny i tabela kalorii.Każdy organizm jest inny i dlatego trzeba indywidualnie opracowywać jadłospis.Bardzo mi w tym pomogła książka którą kupiłam w Weltbild.Tytuł książki Plan wypłukiwania Tłuszczu..Zamiast wody polecam herbatki żurawinowe.Życzę sukcesów w dbaniu o swoje samopoczucie i zdrowie.