Obserwatorzy

środa, 26 grudnia 2012

No i po świętach.Żywokost na całe zło.

Motto dnia:  Kyo pyta,nie błądzi.  



Byłam święsie przekonana,że święta miną spokojnie,a nawet nudno.
Tym czasem w piątek zaczęły się problemy.Od rana miałam zawroty głowy,potem doszły nudności. Pomyślałam,że to śą obiawy na jakieś energie, o których pełno informacji w internecie.
Nie sprawdziłam gorączki,ani nie zmierzyłam ciśnienia,a od tego powinnam zacząć.W swojwj ufności myślałam,że jestem taka dobra i stąd te sensacie,
Rano obudziłam się z bólem głowy,mięśni  i kaszlem. No i ,,byłam w domu".Regularne zaziębienie.
Była sobota i ,,,zadna przychodnia nie była czynna.
Poszły w ruch czosnek,miód maliny i resztki medykamentów jakie plątały się w apteczce, ale to wszystko było za mało, więc w poniedziałek poszłam do apteki, po drodze wstąpiłam do całodobowego sklepu po rajstopy. W między czasie jakiś kretyn przywiązał psa,  dużego boksera tak,że ten zasłaniał całe drzwi wejściowe. No i gdy wychodziłam pies skoczył na mnie i przewrócił na wznak.Nie mogłam wstać samodzielnie,ale ludzie pomogli.
Szłam   w tym czasie do znajomej na kolację, ale cały wieczór byłam obolała i żle się czułam.
Te dwie dolegliwości nałozyły się na siebie.Z wielkim trudem wruciłam do domu iwtedy odczułam brak towarzysza.
W doku zato czekał na mnie żywokost.Jeszcze wiosną wykopałam korzenie i zrobiłam nakewkę.Stał sobie w kącie szafki i czekał. Wysmarowałam się nim dokładnie,a rano nie czułam już tak mocnych bóli, no może byłam trochę ociążała i mniej sprawna,ale nic nie bolało.
Dzisiaj czuję się już cakiem dobrze

                                                  Nalewka żywokostowa.

                               5 dag. korzenia żywokostu, pooczyszczeniu,
                               1/2 litra 70% wódki.

Korzeń zalewamy wódką i odstawiamy na 2 tygodnie. Po tym odcedzamy i zlewamy do butelki.
Powstaje żel, który jest lekarstwem.
.Można też zrobić maść,ale do tego jest potrzebny gęsi smalec,a nie zawsze mozna go zdobyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz