Obserwatorzy

wtorek, 4 marca 2014

Witajcie w mojej bajce.

Motto dnia: Wszędzie dobrze, ale brakuje zabawek.


Po długiej nieobecności powróciłam do domu.W tym czasie odwiedziłam kilka dalekich miejsc.
Byłam w moim ukochanym Gdańsku gdzie spotkałam się z moimi dziećmi. Spędziłam wspaniałe święta, zaliczyłam zimowy kulig i spotkałam kilku przyjaciół.
Dużą część czasu zabrały mnie odwiedziny mojej najbliższej kuzynki w Wielkiej Brytanii.
Jestem zauroczona tym krajem. Wszystko mnie się tam podoba.
Ludzie, miejscowości, sposób życia czy architektura, robiły na mnie duże wrażenie.
Właśnie architektura. Nie spotkałam żadnych blokowisk. Jedyne wieżowce, to biurowce w centrum miasta, a te kilka wielopiętrowych budynków, to się nie liczy. Większość obywateli mieszka w szeregowych domkach z ogródkiem, gdzie każdy mieszkaniec domu ma prawo do własnej sypialni.
Miasta zachowały swój charakter, nie widać żadnych śladów po zniszczeniach wojennych a te, które powstały z winy nieubłaganego czasu zostały pieczołowicie odrestaurowane.

Marzyłam, aby obejrzeć te najciekawsze zabytki, ale nie pozwoliły na to okoliczności jaki zastałam na miejscu.
Kuzynka przyjęła mnie bardzo serdecznie, iście po królewsku. Tak mnie karmiła, że bałam się , iż przytyję, ale na szczęście tak się nie stało. Atmosfera była tak przemiła, ze nie miałam czasu stresować się, a to chyba powoduje złe trawienie. Nie miała natomiast czasu, aby pokazać te ciekawe miejsca, które były w pobliżu. Czekała na swojego pierwszego wnuka. Oczywiście mnie też udzieliła się atmosfera i wszelkie inne projekty odeszły w zapomnienie.
Mimo tego zobaczyłam co nieco.
Pierwsze to miejscowość , w której mieszka moja kuzynka. Zwiedziłam duże miasto i jego zabytki, atmosferę panującą i nastroje Polaków, którzy tam mieszkają.
Następnie pojechałyśmy do mojej siostrzenicy, przyszłej mamusi. Podróż trwała 3 i 1/2 godziny autobusem. Też coś zwiedziłam. Wprawdzie z okien autokaru, ale to już nie nowość.
Na miejscu , w pobliżu domu też było co zwiedzać. Tak , że te  dwa tygodnie też wykorzystałam. W między czasie czekałyśmy na Kubusia. Trochę się ociągał z przyjściem na ten świat.
Nie doczekałam się, aby powitać go osobiście. Urodził się dopiero po moim powrocie do kraju.
Dodatkową korzyścią tych moich wojaży były przepisy kulinarne po większej części udostępnione mnie przez partnera mojej kuzynki. Ma ona szczęście, facet świetnie gotuje, a to cecha bardzo cenna.
Bardzo zaciekawiło mnie to, że wszystkie mięsa przygotowane do obróbki termicznej, Andrzej panierował ziołami i przyprawami,a następnie obkładał pokrojoną cebulą. [Oczywiście oprócz mięsa przygotowanego do zupy.]
Odstawiał na 12 godzin w chłodne miejsce. Dopiero po tym okresie piekł, dusił lub smażył.
Cebulę wyrzucał.
Bardzo smakował mi boczek duszony w winie.


Inne rodzaje mięs jak, kurczaki, karkówka, schabowy można przygotowywać podobnie. Cebulę wyrzucamy. Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz