Obserwatorzy

sobota, 30 listopada 2013

Radość.. Karp faszerowany.

Motto dnia:   Radość można osiągnąć tylko wtedy, gdy się
                      drugiemu sprawia radość.

                                        Karl Barth

                     Radość jest jak kamień, który wrzucony do wody , 
                     zatacza coraz większe kręgi.

                                                                                                  Adalbert Balling.


Radość- emocja, która jest  zaraz po miłości najsilniejszym uczuciem  ogarniającym istoty boskie.
Równie silne są zazdrość i złość, ale to jest przeciwny biegun emocji i to jest inna sprawa.
Nas interesuje dzisiaj właśnie radość.
Nie potrafimy utrzymać uczucia radości jak najdłużej, Zawsze wyskoczy jakiś wirus myślowy, który zakłóci nasz stan spokoju i wyciszenia. Nie ma sposobu jak osiągnąć równowagę w utrzymaniu pozytywnych emocji, jak tylko medytacja i ciągła uważność.
Normalnie, żyjąc dniem dzisiejszym, bez żadnych praktyk duchowych trudno jest utrzymać stan radości i pozytywnego myślenia, ale mimo to spróbujmy. Wart
W dobie dzisiejszej wiele ludzi wpada w depresję. Powodem są ciężkie warunki życia. Brak komunikacji międzyludzkiej i wiele innych czynników destrukcyjnych.
Powołane instytucje do pomocy i zwalczania tego stanu emocjonalnego, nie zawsze sobie radzą. Istot z załamaniem nerwowym i depresją jest coraz więcej. Medykamenty nie pomagają. Ludzie wpadają w coraz większy stan chorobowy.
Znam przypadek, który trwał 8 lat. Nie pomagały lekarstwa. Choroba się pogłębiała, a wystarczyło postawić dobrą diagnozę. Pacjentka po prostu przechodziła klimakterium. Wystarczyło podać coś , aby uspokoić burzę hormonów. Dopiero, gdy organizm sam się uspokoił, delikwentka wróciła do norm . Odrzuciła leki, ale musi teraz zlikwidować skutki po lekowe. Na pewno da sobie radę.
Uzyskała umiejętność przeistaczania depresji w radość życia, poznała zadowolenie z tego co posiada i osiągnęła w  życiu. A jest tego dużo.
Kiedy coś się dzieje niedobrego w życiu, odwiedźmy kilku lekarzy. Ten jeden nie zawsze trafi w sedno.
Zbliża się Boże Narodzenie . Podaję przepis na karpia po żydowsku, jeszcze od mojej mamy.


                                                                 Karp faszerowany



                                                                2 kg. żywego karpia
                                                                150 gr. cebuli
                                                                3 jajka
                                                                200 gr. pszennej bułki
                                                                80 gr. migdałów
                                                                sól, pieprz, cukier

Wywar na galaretę robimy z 200 gr. cebuli,50 gr.rodzynek, 50 gr.migdałów, 50 gr. żelatyny, gałązki koperki, natki selera, soli, pieprzu i cukru.

Zabitego karpia myjemy, czyścimy z łusek. Obcinamy głowę, płetwy i ogon.Nie rozcinamy brzucha. Ostrożnie wyjmujemy wnętrzności łyżką. Obcinamy od skóry mięso wraz z ośćmi. Wyjmujemy ostrożnie, aby nie uszkodzić skóry .Obieramy mięso z ości, z głowy wyjmujemy oczy, usuwamy skrzela. Płuczemy.Głowę i kręgosłup gotujemy na wywar.do galarety.
Mięso, namoczoną bułkę oraz cebulę mielimy, dodajemy żółtka,ubitą pianę i posiekane migdały. Doprawiamy do smaku.
Skórę ryby napełniamy masą rybną i zaszywamy. Obgotowujemy w wywarze przez 10 minut na wolnym ogniu. Dodajemy składniki przeznaczone na galaretę i gotujemy jeszcze 15 minut.Pod koniec gotowania dodajemy żelatynę. Gdy się rozpuści odstawiamy garnek z ognia.


                                                                       Inna wersja podania.

Ugotowaną rybę wyjmujemy z naczynia, kroimy w plastry, Przekładamy na półmisek. Zalewamy wywarem i pozostawiamy do wystygnięcia. Przybieramy migdałami, pomidorem i cytryną.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Pomarańcze.Dżemy, soki konfitury.

Motto dnia:   Przez miłość do żołądka.


Skończyły się już zbiory w ogrodzie. Tym samym skończyło się też robienie przetworów i zapełnianie spiżarni w wszelakie dobrodziejstwa natury.Myślałam, że w tym roku to już koniec, ale pojawiły się pomarańcze.
Oczywiście jako fanka wszelkich wytworów z ogrodu, postanowiłam za namową przyjaciółki zrobić dżem z tych słonecznych owoców.
No i zaczęło się.
Aktualnie w supermarketach pojawiły się promocje na pomarańcze. Jako oszczędna gospodyni, sprawdziłam gdzie są najtańsze, ale przede wszystkim najładniejsze.Tym razem wygrał supermarket Aldi. Miał maj droższe, ale też i najładniejsze, najbardziej dojrzałe owoce. i mimo ceny tam kupiłam, bo jakość jest najważniejsza.
Często łakomimy się na najniższą cenę, nie zastanawiając się, że to co tanie nie jest najlepsze.
Najtańsze pomarańcze były zielone,twarde i jakieś takie nieapetyczne. No cóż, cena musi z czegoś wynikać.
Często łakomimy się na tak zwane promocje.Kupujemy najtańsze produkty, a potem nie mamy co z nimi zrobić i wyrzucamy je na śmietnik, abo szukamy kogoś komu możemy wcisnąć ten bubel. To
jednak jest sprzeczne z naszym sumieniem.


Kupiłam 5 kg. Umyłam pod bieżącą wodą Obrałam ze skórki. Oczyściłam dokładnie z albedo. Pokroiłam w kostkę. wlałam do całości 1/2 szklanki wody i zaczęłam gotować. na wolnym ogniu. Trwało to dobrych kilka godzin.Na koniec dodałam skórkę  i cukier.Pogotowałam jeszcze kilka chwil i przełożyłam do słoiczków gorące.. Zakręciłam i po ostygnięciu zagotowałam jeszcze dla bezpieczeństwa 2 minuty..
Odkryłam jeszcze dwa zastosowania pomarańczy.
Miałam zamrożony kilogram aronii. Zrobiłam  z niego sok i dodałam sok z kilograma pomarańczy. Wyszedł wyśmienity.Owoce z soku zmiksowałam i dodałam trzy łyżki wazowe dżemu z pomarańczy. Zawekowałam trzy minuty. Czekają na zimowe śniadania.


wtorek, 12 listopada 2013

Co myślę o miłości?

Motto dnia: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec, zostaliśmy nazwani Dziećmi Bożymi, i rzeczywiście nimi jesteśmy, świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.

                               1 Jana 3: 1-3

Miłość. Jedna z najsilniejszych emocji, jakie rządzą
światem. Napisano o niej tomy. Każdy, ale to każdy człowiek marzy ,aby doznać tego uczucia, ale wielu nie wie na czym to uczucie polega. Już jako dzieci nie zawsze doznajemy miłości, którą możemy poznać tylko praktycznie w relacjach z innymi.
Ludzie bardzo często utożsamiają miłość z zaborczością, przywłaszczaniem czy zniewoleniem innej istoty. A to nie tak.
Miłość polega na tym, aby kochać tak jak powinniśmy kochać siebie.
,,Kochaj bliźniego swego jak siebie samego." To podstawowe przesłanie dla ludzi. Jednak bardzo mało mieszkańców ziemi zdaje sobie sprawę jak niewielka ilość istot stosuje tą zasadę.
Kocham samą siebie. Nie egoistycznie, roszczeniowo, ale w aspekcie duchowym.Daję wolność wszystkim, darząc jednocześnie miłością bezwarunkową.
Codziennie rano wysyłam uczucie radości do całego świata, starając się utrzymać to przez cały dzień. Wieczorem zasypiam bez problemu i spokojnie.
Starajmy się wykluczyć ego z pierwszego planu. Właśnie ono blokuje wszystkie pozytywne emocje. Zabrania nam dzielić się miłością bezwarunkową.
Często ludzie przywiązują bardzo dużą uwagę bycia perfekcyjnymi, idealnymi, W konsekwencji tracą umiejętność dzielenia się miłością i gotowością otrzymywania miłości.
Ci , którzy porzucili próby bycia perfekcyjnymi, są istotnie bardzo mądrzy.
Przyjmują  życie takie jakim jest. Kochają bezwarunkowo, nie oceniają, są dobrzy i cieszą się każdym aspektem życia.
Wiadomo, że to co nas spotyka, zostało wykreowane przez nas samych.
Kiedy ludzie to zrozumieją i zaczną to stosować, nastanie Królestwo na ziemi dla wszystkich istot.


czwartek, 7 listopada 2013

Halloween.przewidzenia.

Już minęło Święto Zmarłych, Dopiero po tygodniu nabrałam ochoty na pisanie.
W tym roku postanowiłam zostać w domu.Nie uśmiecha mi się podróż do Gdańska co dwa miesiące. Zresztą ostatnia nie była za bardzo satysfakcjonująca, ale to już inna bajka.
Niemniej spędziłam te dni bardzo intensywnie.Byłam z Marysią na cmentarzu i okazało się, że jest dużo grobów z naszej rodziny. Odwiedziłyśmy wszystkie.
Do rodziców pójdę w Boże Narodzenie.
Właśnie w tym czasie chcę być w Gdańsku.

Dzień przed Świętami miałam bardzo dziwne zdarzenie. Obudziłam się o godzinie 2-giej w nocy. Po powrocie z łazienki usłyszałam hałasy dochodzące z mieszkania piętro wyżej.Mieszkanie  stoi puste od 10 ciu miesięcy.
Poprzednia właścicielka zmarła w styczniu tego roku. Miała psa, którego uśpiono kilka dni później
Odgłosy były identyczne jak za życia tej pani. Pies hałasował, bawił się piłką, biegał po mieszkaniu. Właścicielka stukała. Tak jak kiedyś. W pewnym momencie pod sufitem zaczęły latać cienie ptaszków. Słyszałam wyraźnie łopot ich skrzydeł.
To było coś niesamowitego. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Nigdy nie miałam żadnych przewidzeń.
W rozmowach z przyjaciółmi też nie dostałam wyjaśnienia.
Przecież o 2-giej w nocy ptaki jeszcze nie latają.
Nie wywołało to we mnie strachu. Poprosiłam tylko , aby te emanacje pozwoliły mi zasnąć,bo niewysapana źle się czuję. Po niedługiej chwili usnęłam.
Rano próbowałam dowiedzieć się czy ktoś już mieszka w tym lokalu, ale okazało się , że nie.
Następna noc była już spokojna. Więcej te odgłosy już się nie powtórzyły.
No , a teraz coś na ząb.



                                            Kawior żydowski

                                 1 kg. wątróbki z drobiu
                                 4 jaja ugotowane na twardo
                                 250 g.smalcu z gęsi
                                 250 g. cebuli
                                 sól, pieprz

Umytą wątróbkę upiec na ruszcie. Jajka posiekać.Pokrojoną cebulę zeszklić na smalcu.
Wszystkie ostudzone składniki dokładnie wymieszać. Doprawić solą i pieprzem. Podawać jako zimną przekąskę z pszenną bułką

środa, 9 października 2013

Remonty. Flaki po żydowsku.

Motto dnia: Robiąc remont mieszkania, pamiętaj o remoncie w sferze        
                  duchowej.   [zasady feng shui]



Po siedmiu latach stwierdziłam, że najwyższy czas odnowić kuchnię.Przy okazji pozbyłam się wszystkich niepotrzebnych rzeczy, które zalegały szafki i szuflady. Jakieś ,,papierki po cukierkach", ,,wstążeczki po bombonierkach" czy  ,,pudełeczka po kosmetykach". Wszystko to  było niepotrzebne, ale jakimś cudem nie wyrzucałam tych szpargałów, bo może się przyda.
Poznałam trochę zasady feng shui, według których porządek i ład wokół nas odzwierciedlają też nasze wnętrze.
Piwnica to przeszłość.Posprzątałam.
Mieszkanie to teraźniejszość.Też wyrzuciłam wszystko co niepotrzebne.
Strych to przyszłość. Nie mam strychu.To nie mam przyszłości? Na wszelki wypadek posprzątałam w pawlaczu. Może to strych?
Wyrzuciłam też wszystkie ,,śmieci" z duszy i serca. Mam nadzieję, bo podświadomość potrafi namieszać.
Nauczyłam się nowej potrawy, którą chcę się podzielić.

Flaki po żydowsku.

 1 klg. flaków oczyszczonych
 1 nieduża główka czosnku
 1 papryka czerwona
 1 łyżka mielonej papryki
 2 łyzki oliwy
 1 cytryna
 szczypta mielonego kminku
 1 łyżka szafranu
 sól.pieprz.

Dokładnie umyte flaki wrzucamy do rondla z wrzącą wodą i sokiem z cytryny.Gotujemy do miękkości. Paprykę i część czosnku podsmażamy na oliwie . Dusimy na wolnym ogniu. Następnie wlewamy szklankę wody z rozpuszczonym szafranem, resztę rozdrobionego czosnku i flaki. Gotujemy chwilę, aż wszystko będzie miękkie.Przed podaniem posypujemy kminkiem. Podajemy gorące z ziemiakami, lub z pieczywem.

poniedziałek, 30 września 2013

Powroty, Suschi


Motto dnia: Wszędzie dobrze , ale w domu najlepiej.


Cały sierpień spędziłam w Gdańsku u rodziny. Było świetnie, ale stwierdziłam, że nie czuję się najlepiej w dużym mieście. Ostatnie siedem lat moje życie przebiegało trochę monotonnie, ale uporządkowane i przewidywalne. I było dobrze.
Kiedy Mama odeszła, trzeba było to moje życie przestawić na inne tory, ale zamiłowanie do spokoju, stabilizacji i porządku. pozostało.
Lubię ten, już mój zakątek Polski. Kocham ludzi, których tutaj spotykam. Czuję, że im też nie jestem obojętna. No i tutaj wszędzie jest blisko. Nie trzeba jechać autobusem, chociaż mam już przejazd darmowy.
W Gdańsku mam też kilka osób, które są mi bardzo bliskie i , z  którymi zawsze staram się widzieć, ale perspektywa szybkiego rozstania i długiej rozłąki gasi radość ze spotkania. pozostaje telefon i internet.
Zaraz po powrocie zajęłam się intensywnie działką.
W tym roku z powodu suchego lata owoce obrodziły gorzej, ale starczyło ich, aby zrobić trochę zapasów, bo zima bywa mroźna i smutna, a trochę słodkości w postaci soków i dżemów rozweseli długie, zimowe wieczory. No i nalewki, ale co ja mogę, że lubię je tylko produkować. W tym roku trochę przy stopowałam i przerzuciłam się na nalewki ziołowe. najulubieńsza to z żywokostu, która już pomogła niejednej osobie w jej dolegliwościach.
Mnie też pomogła, chociaż nie nalewka,a kompresy z korzenia startego i wymieszanego z masłem.
Miałam na kostkach u nóg stare kilku nastoletnie obrzęki.Po tygodniu czasu stosowania kompresów, obrzęki znikły. To już kolejny, znany mi przypadek skuteczności żywokostu.
Pokochałam też zioła szwedzkie, też nalewka. Zażywam je dwa razy dziennie i czuję się coraz lepiej.Polecam je każdemu, kto chce poprawić swoje zdrowie.
Każdy wyjazd do Gdańska wiąże się z nauką jakiejś nowej potrawy. Tym razem to było sushi.
Dowiedziałam się, że nie musi to być surowa ryba [napewno bym jej nie przełknęła.] Można zastosować surimi, ryby wędzone, czy z puszki, oraz inne dodatki jakie pod powie nam fantazja.
Dostałam od córki wszystkie potrzebne składniki i czekam teraz na okazję, aby je zrobić i podać gościom.

Nie będę opisywać procesu produkcji, ale polecam strony w internecie. Jest ich naprawdę bardzo dużo.
Mała dygresja. Nie wymawia się suszi, tylko susi.Też byłam zdziwiona.

piątek, 2 sierpnia 2013

Modlitwa, kontemplacja, medytacja. Grzanki z serem.


                                                         Motto dnia:   Jak można  kochać Boga, który jest niewidzialny, nie kochając człowieka, który jest obok nas?
Jeśli chcesz znaleźc źródło, musisz iść do góry i pod prąd.
Gdzie jesteś źródło?
Cisza.
Dlaczego milczysz?
Jakże starannie ukryłeś tajemnicę Twojego początku.

                                            Tryptyk rzymski.
                                                 J.P.II



Czyja wiara jest prawdziwa?
Jaki Bóg jest jedyny?
Odwieczny dylemat ludzkości, będący priorytetem już od zarania dziejów. Na tym tle wybuchały wojny, upadały cywilizacje.
Ostatnio spotkałam się z zagadnieniem dotyczącym wyższości modlitwy nad medytacją.
Od razu zwróciłam się do niezawodnej Wikipedii.
Bardzo skrótowo opiszę , co tam mówią.
Medytacja.
Zagłębianie się w myślach, rozważania, praktyki mające na celu samo doskonalenie, stosowane w judaizmie oraz w religiach i duchowości Wschodu..
Istnieje kilka technik medytacyjnych. Najbardziej zbliżona do modlitwy jest medytacja polegająca na aktywnej wizualizacji. Zainteresowanych odsyłam do Wikipedii.
Z kolei  Modlitwa jest najważniejszym rytuałem i jedną z podstawowych form kultu religijnego.
Polega na skierowaniu myśli do sfery sacrum. Modlitwa jest powszechna we wszystkich religiach, tylko nazwy są różne. Np.w hinduizmie - medytacja, czy tak samo w islamie i judaizmie.
Istnieje także pojęcie Kontemplacji  bardzo powszechne w judaizmie jak i chrześcijaństwie.
Często kontemplację utożsamia się z medytacją cheścijańską. Bardzo obszerne wiadomości można sprawdzić w Wikipedii.
Jak więc widać wszystkie te pojęcia mają wspólną etymologię i oznaczają podobne czynności duchowe.
Światowa Wspólnota Medytacji Chrześcijańskiej w pierwotnym założeniu określiła iż u źródeł religii wszystkie te działania mają jedyne znaczenie.Szukanie drogi do Boga. Połączenie się  naszych energii z energią Wszechmocnego, jedynym źródłem Boskości.
Warto też poczytać prace naszego przewodnika duchowego Jana Pawła II, który często wypowiadał się na temat ekumenizmu..
Równie ważną stroną życia jest żywienie.Dlatego podaję lekką przekąskę , w sam raz na te upały.

                                                     Grzanki z serem

                                           4 kromki chleba razowego
                                           25 gr. masła
                                           175gr.niebieskiego sera pleśniowego
                                           1 łyżka mleka
                                           1 1/2 łyżeczki musztardy
                                           1 żółtko
                                           2 dojrzałe gruszki przekrojone na pół
                                           3 łyżki posiekanych orzechów włoskich
                                           pieprz

Pieczywo podpiec po obu stronach.Do stopionego masła dodać ser, mleko oraz musztardę. Doprawić pieprzem. Podgrzewać, aż ser się roztopi. Zdjąć z ognia i dodać żółtko. Masę przełożyć na chleb, następnie podgrzewać, aż masa zbrązowieje. Końcowe działanie to ułożyć gruszki i posypać orzechami.



niedziela, 28 lipca 2013

Kanikuła.Chłodnik szpinakowo- jogurtowy.

 Motto dnia:   Upał mocno umysł suszy, wena                              paruje przez uszy.

Tego lata można śmiało powiedzieć, że trwa prawdziwa kanikuła.
Tak określa się potocznie upały jakie obecnie panują na Śląsku, a nawet w całej Polsce.
Etymologia tego słowa sięga starożytnego Rzymu. Tak nazywała się pora roku, kiedy na nieboskłonie pojawiał się gwiazdozbiór psa, na czele z Syriuszem.
Z biegiem wieków nazwa ta zaczęła określać okres upałów letnich.
Tak też określa się wakacje w Rosji.
Nazwa ta była bardzo popularna w 19 i 20 wieku, co znalazło odźwięk nawet w literaturze. Przykładem może być Jan Andrzej Morsztyn i jego zbiór utworów o tytule ,,Kanikuły"
W tym okresie najbardziej smakują potrawy lekkie i mało pracochłonne.Polecam:

                                                  Chłodnik szpinakowo- jogurtowy.

                                                    350 gr. szpinaku
                                                    1 ząbek czosnku
                                                    500 gr. chudego jogurtu naturalnego
                                                    sól i czarny pieprz
                                                    3 łyżeczki suszonej mięty
                                                 

Wlać do naczynia 399 ml. wody i wstawić do lodówki.Szpinak drobno posiekać i przełożyć do dużej miski. Dodać czosnek z jogurtem,przyprawić i posypać miętą.Liście należy pokroić bardzo drobno. Stopniowo ,cały czas mieszając dolewać zimną wodę do konsystencji jaka nam odpowiada.Przyprawić do smaku i odstawić do schłodzenia.Natychmiast podawać.


wtorek, 23 lipca 2013

Dobre rady. Serowa zapiekanka

Motto dnia:    Czerp z innych, ale nie kopiuj ich, bądź sobą. Słuchaj intuicji.


                Dobre rady

Trochę grzeczności w przyjaciół gronie
Czasem słów kilka w cudzej obronie
Trochę szczerości wobec sąsiada
Trochę pomocy gdy ktoś upada
Trochę pochwały komuś za życia
A także obcych błędów ukrycia
Nad ,,własnym ja" trochę kontroli
Trochę współczucia, gdy kogoś boli
Trochę krwi zimnej w nieszczęścia chwili
Trochę czci dla tych co wiem przeżyli
Trochę mniej wzgardy, dla tych co mali
                                                                     I trochę serca, nie z samej stali
                                                                    Trochę mniej cenić własne cierpienia
                                                                    Za to bliźniemu ulżyć brzemienia
                                                                    Trochę ustępstwa, nienawiść gasi
                                                                    Trochę rozsądku, dla tych co nasi
                                                                    Trochę poświęceń, trochę miłości
                                                                    A szczęście w każdym miejscu zagości

                                                                                          Ks. S. Świerczyński.


Przeglądając materiały do następnego posta, znalazłam ten oto wiersz, który odzwierciedla całe moje kredo życiowe.
Nie umiem jeszcze przenieść tekstu z jednej strony na drugą, mimo wielu prób ciągle mi nie wychodzi.
Mimo to postanowiłam go przepisać, tak mi się spodobał.
Nie staram się udzielać tak zwanych ,,dobrych rad".Polecam za to ,aby słuchano swego serca i intuicji.
Zresztą sądząc według siebie i tak nie słuchamy wszelkich rad, a jeżeli już, to na ogół jesteśmy niezadowoleni
z wyników.
Trwa obecnie lato i mimo wachań pogody , na działce wszystko bujnie rośnie.Jem same jarzyny i wyszukuję oryginalne receptury. Niektóre modyfikuję.

                                Serowa zapiekanka

                                                         600 ml.mleka
                                                         300 gr.kalafiora
                                                         300 gr. brokułów
                                                         140 gr. drobnego makaronu
                                                         3 łyżki białego chleba- świeżego
                                                         2 łyzki startego parmezanu
                                                         115 gr. startego cheddara
                                                          55 gr. mąki
                                                          przyprawy

Gotować kalafior i  brokół. ooło3-4 minuty w osolonej wodzie.Ugotować makaron..Przygotować sos: mleko z mąką wymieszac i zagotować Przyprawić do smaku. W żaroodpornym naczyniu układać warstwami brokuły,kalafiory i cheddar, wszystko zalać sosem .Na wierzchu posypać drobno w kostkę pokrojonym chlebem i parmezanem. Zapiekać  do czasu zrumienienia w200 st. C..Podawać z zieloną sałatą.

piątek, 19 lipca 2013

Korzenie.Kulebiak.

 Motto dnia:   Dobry grunt pod drzewem jest najważniejszy. Nie każde wypuści korzenie wśród kamieni.


Polska jest takim krajem, który można porównać do Australii, czy Ameryki.
 Po wojnie też wysłano do Polski masę ludzi, którzy wcale nie chcieli opuszczać swoich stron rodzinnych. Tam wysyłano w pierwszym rzędzie skazańców, a do Polski?
Moja rodzina była jedną z nich. Nie dość , że  musieli opuścić swój dom i z dwójką małych dzieci emigrować niewiadomo gdzie, to jeszcze przewożono ich po całej Polsce, zanim trafili do Gdańska.
Jechali w wagonach towarowych. Co to przypomina?
Tułali się po tych torach przez sześć tygodni, co jest bardzo dużo, gdy żyje się w niepewności. Kiedy trafili do Gdańska byli przekonani, że to chwilowe,że niedługo wrócą do swojego domu, do Lwowa.Większość nie starała się nawet o to , by zadbać o wygodne lokum, bo poco, przecież niedługo wrócą do siebie. Tak było z moimi rodzicami i ich przyjaciółmi, którzy razem wędrowali. Pozajmowali małe niewygodne mieszkanka, bez wygód i czekali. Nikt się nie doczekał.  Zostali pochowani na tej obcej ziemi.
Pozostali tylko potomkowie, którzy będąc malutkimi dziećmi, nie znali jeszcze tych rodzinnych stron. Dla nich zaczynało się poznawanie świata. Jedynie rozmowy rodziców i ich przyjaciół uświadamiały im, że to nie tu. Jednak szkoła, koledzy i różne ważne sprawy umiejscowiły ich w tym środowisku.
Pokończyli szkoły, pozakładali własne rodziny. Ich dzieci już były, już czuły się na swoim miejscu.
Zapuścili korzenie.
Teraz tu czują się u siebie.
Tylko czasem, w chwilach zadumy odzywa się nostalgia za czymś, czego sami nie potrafią zrozumieć.
Ja też mam takie chwile. Jakieś luźne wspomnienia. Nie wiem czy to moje, czy opowieści Mamy.
Pielęgnuję te wspomnienia. Dbam też o to co Mama mi przekazała.
Lubię szczególnie przyrządzać potrawy, które Mama mnie nauczyła. Jedną z nich jest kulebiak.Podstawą jest ciasto drożdżowe. Nadzienie można robić na różne sposoby.Jedno z nich
najbardziej lubię.



                                                      Kulebiak

                                                 ciasto drożdżowe
                                                 mięso mielone
                                                 pieczarki
                                                 3 cebule
                                                 1 szklanka mleka
                                                 1 bułka
                                                 1 jajko
                                                 sól , pieprz.

Ze składników robimy nadzienie. Z ciasta formujemy rulon, który pieczemy jak roladę. Kulebiak
jest  przepyszny.